Nie było mnie tu ponad tydzień czasu.Odchudzanie zawieszone,nie mam sił na nic.Mój tata umarł w zeszłą środę.Nagle.Wczoraj był pogrzeb,ale do mnie jeszcze nie dotarło,że go nie ma.Nie mogę się z tym pogodzić.Zrobiło mu się słabo na działce,przyszedł do domu i zaczęły mu drętwieć nogi.Siostra zadzwoniła po pogotowie,zabrali go na badania,podejrzewali,że coś strzyknęło w kręgosłupie,dysk itp.Nic poza tym ojcu nie dolegało.Podobno na pogotowiu śmiał się i żartował z pielęgniarkami,lekarzem,był świadomy,podał wszystkie dane,gdy go spisywali.Lekarz przez telefon,ok 21wszej rozmawiał z mamą i mówił,że tata będzie miał jeszcze inne badania i rezonans,potrwają ok.godziny,więc mama ma dzwonić następnego dnia po ósmej rano i się dowiadywać lub przyjechać.Spakowała mu kosmetyki,piżamę,bo zabrali go tak jak przyszedł z działki,w spodniach dresowych i klapkach.Jeszcze tata się śmiał do nas,że jeszcze tego samego wieczoru wróci,bo nic mu nie jest.Już nie wróciłW trakcie badań zmarłPękł tętniak i nie zdołali już go uratować,reanimowali godzinę.
Nie wierzę w to.Mój kochany tata,człowiek,który całe życie ciężko pracował,który nigdy nie miał czasu na odpoczynek,bo miał jeszcze tyle do zrobienia.Całe życie się starał o nas,bo nie mieliśmy dobrobytu.Była nas piątka dzieci,a tylko tata pracował,bo mama schorowana.Od rana w pracy,a po pracy na działce do nocy,żebyśmy mieli co jeść.A teraz,gdy już jesteśmy dorośli,mamy rodziny,a tata z mamą mieli sobie w końcu razem odpocząć,on odszedłSerce mi pękło,gdy zobaczyłam go w trumnie.Miesiąc temu wprowadziłam się do swojego domu z mężem i dziećmi,domu,który tata jeszcze pomagał nam wykończyć.To między innymi dla niego we wrześniu planowałam zrobić parapetówkę i podziękować za wychowanie i całą pomoc i trud,jaki włożył w budowę i resztę.Nie zdążyłam.Tak bardzo żałuję,że nie raz się z nim kłóciłam,pyskowałam,nie zawsze słuchałam jego rad,a wiem,że chciał dla mnie dobrze. Tyle teraz chciałabym mu powiedzieć i przeprosić,podziękować,przytulić.Za późno,wszystko za późno.
Chciałabym,żeby przyszedł do mnie,na jawie lub we śnie,ale żeby mi powiedział,że jest mu tam dobrze,że jest szczęśliwy i nie mam się martwić,że będzie dobrze.Jestem osobą wierzącą,wiem,że śmierć to tylko koniec życia ziemskiego i początek drugiego.Ale nie mogę się pogodzić z myślą,że już go nie zobaczę.Że nie zdążyłam się pożegnać...
Tato,kocham Cię
BridgetJones52
29 września 2015, 13:02Bardzo Ci współczuję i nawet nie potrafię wyobrazić sobie Twojego bólu. Bądź dzielna.
krowka_schudnie
22 sierpnia 2015, 00:55Rozumiem co czujesz, spotkala mnie podobna sytuacja pol roku temu. Tato tego dnia byl bardzo zmeczony, ale byl po podrozy, wiec myslelismy ze to zwykle zmeczenie. Niestety, w nocy nagle zmarl - serce, karetka, akcja reanimacyjna, ale nic nie dalo sie zrobic. Koszmar, raptem 65 lat, wygladal min 10 lat mlodziej, superaktywny, pelen zycia, na nic nie chorowal... Bylam z nim bardzo blisko, razem przezylismy smierc mamy i dlugo mielismy tylko siebie. Niewiele Ci moge powiedziec...po pol roku jest latwiej, mija szok, ale ciagle boli, nie wiem czy to kiedys mija. Moja metoda na poczatku, to branie dnia po dniu, skupianie sie na najblizszych sprawach nie wybieganie zbytnio w przyszlosc, ktora mnie przerastala. Napewno po raz kolejny sobie przypomnialam, ze nie warto chowac urazy,nie ma co marnowac czasu glupoty i nie odkladac spraw na potem. Brzmi banalnie ale czas pomoze, nic nie bedzie tak samo, ale czas napewno pomoze. Z calego serca Ci wspolczuje. Trzymaj sie.
Cattherine
21 sierpnia 2015, 22:28;(( Współczuję. Bądź silna.
angelisia69
21 sierpnia 2015, 16:55ojej :( wiem ze slowa pocieszenia nic teraz nie pomoga,ale u tak napisze przykro mi :( Pamietaj jednak ze twoj tata,dopoki bedziesz o nim pamietac,bedzie zawsze z Toba!!
patih
21 sierpnia 2015, 16:49współczuję :(