Święta się skończyły.
I chwała za to.Plan miałam taki - jem po prostu, czyli wszystko. Rano weszłam do łazienki udając że wagi nie widzę i po ogarnięciu się wyszłam nawet nie spoglądając w jej kierunku.Były ciasta, były sałatki , śledzie i obiad w wersji wysokokalorycznej. Na bogato było. Już wczoraj wieczorem wyrzut sumienia był wielki jak mój wywalony brzuch.
Dziś mamy nowy dzień , zmotywowana jestem chyba jeszcze bardziej niż przed świętami , wracam na właściwe tory.W sumie to ten wyskok miał swoje dobre strony.Kiedy byłam w "ciągu" dietetycznym ,zapał malał , wydawało mi się ciągle że za dużo jem ( a jadlam coraz mniej) , efekty bywały różne , m.in. zastój wagi.
W trakcie świąt i tzw. normalnego jedzenia , widziałam po sobie, że mój żołądek odmawia posłuszeństwa po niewielkich w zasadzie porcjach kalorycznych potraw. Uczucie pełności ,przejedzenia okazał się być naprawdę nieprzyjemnym doznaniem.Efekt jest taki że wcale już nie mam ochoty czuć się przejedzona.Tym bardziej że nadal czuję pełen żołądek , choć ostatni syty posiłek był wczoraj o godz.19-tej.
Dziś jemy twarożek , pomidory , ogóreczek i rzodkieweczkę. Zielona herbatka do tego, po której wypiciu powinnam sobie cewnik założyć, bo latam do toalety jak wariatka.
angelisia69
29 marca 2016, 13:30wiadomo jak na codzien sie je inaczej to zoladek sie odzwyczaja i nawet po malych porcjach "tlustszego" jedzenia mamy problemy zoladkowe.Ale mam nadzieje ze juz wszystko minie i od dzis zaczniesz lzejsza dietke.Powodzenia
Assega
29 marca 2016, 14:11Zdecydowanie dość tych atrakcji :) Od dziś na chudo.
CookiesCake
29 marca 2016, 11:46Hahaha ja na dzień piję 5 butelek wody po 550 ml i też latam jak głupia do toalety, takie uroki :P
Assega
29 marca 2016, 12:00Kłaniam się w pas , muszę się zmotywować do większej ilości wypijanej wody w ciągu dnia. Straaasznie oporna jestem , jeśli o to chodzi.