Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nowy początek.


Cześć, mam na imię Edyta! Bardzo szybko przybrałam na wadze. Zrobiły mi się rozstępy na całych nogach, zaczynają pojawiać się też na "boczkach", o piersiach nie wspomnę. Boję się, że kiedyś będę wstydziła się wyjść na plażę, pokazać się swojemu partnerowi przy zapalonym świetle, czy ubrać obcisłą sukienkę.. Do tej pory zaczynałam i poddawałam się. Do dzisiaj. Dziś stawię temu czoła, nie odpuszczę i dam radę pozbyć się tych 15 kilogramów i nie dopuszczę żeby moja skóra pękła ponownie. Jestem jeszcze za młoda, żeby pozwolić się sobie tak zaniedbać. Najbardziej boli, kiedy patrzą na Ciebie bliscy i mówią, że widzą. Mój chłopak od jakiegoś czasu powtarza do mnie, że jestem jego "grubaskiem". Niby to urocze, a jednak kiedy ukochany zamiast wspominać o tym jak bardzo podobasz mu się w tej nowej sukience, patrzy na Ciebie i mówi "jak ślicznie wyglądasz pulpix" (bo też tak mój Pan M. zaczął na mnie mówić od jakiegoś czasu) wprowadza w mega zakłopotanie... I kiedy przypominasz sobie, że Twój mężczyzna 2 lata temu nie mógł się od Ciebie oderwać, tfu! Jeszcze rok temu nie mógł się oderwać, a dziś potrafi powiedzieć "jestem zmęczony kochanie", to coś tutaj nie halo.. Potrzebuje motywacji, miejsca, które mi pomoże i mojej... MAMY! Tak jest, potrzebuje mojej mamy, która pomoże mi w tym trwać, bo kto inny jak nie ona? Komu innemu dopiszę do listy ciemny chleb, awokado czy seler naciowy? Póki mieszkam z rodzicami powinno być chyba łatwiej :) A może łatwiej byłoby, gdybym miała w swojej lodowce tylko to czego ja potrzebuje, a nie kabanosy dla taty czy mleczne kanapki dla brata? No nic, tak czy siak nic na to nie poradzę, mogę tylko patrzeć na moje ulubione śledzie w sosie musztardowym, który przywiezie mój ukochany z pracy i myśleć jak chętnie rozkoszowałabym się ich smakiem... Jeszcze wczoraj po prostu bym je otworzyła i zjadła całe opakowanie sama, ale to już przeszłość, za jakiś czas będą mi się rozpływać w ustach w cheat day. Tak więc, dziś ostatni dzień ferii, dwa miesiące szkoły przede mną, matura, a do maja oby zniknęło chociaż te 7-8kg. Muszę ustalić jakie posiłki jem i nauczyć się liczyć kalorie... Więc co jutro na śniadanie?
Herbatka z cytrynką i 1 łyżeczką curku (słodzę dwie, więc się trzeba powoli odzwyczaić) + jedno jajko ugotowane na miękko (80kcl) + małą kromkę chleba pszennego z plasterkiem sera moskiego i pomidora ok (150kcl) 
Obym wstała i zdążyła to zjeść :D

  • CookiesCake

    CookiesCake

    27 lutego 2017, 12:00

    Trzymam kciuki ;)

    • artyda1

      artyda1

      27 lutego 2017, 15:35

      Dziękuję bardzo! :)

  • angelisia69

    angelisia69

    27 lutego 2017, 06:06

    Powodzenia w takim razie,ale nie ograniczaj drastycznie kalorii,bo to wiecej szkody niz pozytku przyniesie,a widzac jakie planujesz sniadanie wydaje mi sie o wiele za malo.Policz sobie CPM na kalkulatorze w necie,odejmij od tego jakies 300kcal i bedziesz chudnac ;-)

    • artyda1

      artyda1

      27 lutego 2017, 15:34

      Wychodzi na to, że powinnam spożywać około 1700kcal dziennie, tylko nie wiem do końca do jakich posilków powinnam przywiązywać największą wagę i który z 5 powinien być najbardziej kaloryczny. Czy to ma znaczenie czy mogą mieć one w miarę możliwości po równo?

    • angelisia69

      angelisia69

      27 lutego 2017, 16:04

      mozesz miec tak jak tobie odpowiada,mi np. pasuje najwieksza kolacja bo wtedy mam najwiecej czasu na spokojnie usiasc i jesc ;-) wazne zeby bilans sie zgadzal

    • artyda1

      artyda1

      27 lutego 2017, 16:19

      A więc trzeba przyzwyczaić się do sumiennego liczenia.. :)

  • kasia1605

    kasia1605

    27 lutego 2017, 00:08

    Dasz radę :)

    • artyda1

      artyda1

      27 lutego 2017, 15:34

      Taką mam nadzieję!:)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.