Każda która ma kilka lub kilkanaście nadprogramowych kilogramów myśli, że jeśli tylko uda im się zrzucić ten balast i uwolnić tą drzemiącą wewnątrz piękną szczupłą i atrakcyjną kobietę nagle stanie się inną osobą.Wszystkie problemy znikną i w ogóle świat będzie stał przed nami otworem, nic złego się w naszym życiu nie wydarzy.Niestety tak nie jest, problemy nie znikają tylko nadal istnieją, zmienia się tylko postrzeganie Nas przez pryzmat wyglądu. Nie jesteśmy już pulchniutkimi kobietkami tylko po prostu fajnymi laskami (och chciałabym żeby ktoś tak o mnie pomyślał).
Ale tak naprawdę nieważne są te wszystkie momenty, najważniejsze, żebyśmy to my czuły się dobrze same ze sobą (według mnie opinia otoczenia nie jest istotna), dlatego zawalczmy o to żeby dobrze poczuć się we własnym ciele.
Droga do tego celu jest kręta i daleka, jest na niej mnóstwo potu bólu i wyrzeczeń, ale przypuszczam że każdy kto już ją przebył albo jest choćby w połowie drogi z pewnością może powiedzieć, że było warto.
Wiem sama po sobie, ze jak udało mi się zrzucić pierwsze 20 kg byłam po prostu wniebowzięta i góry miałam ochotę przenosić. Teraz chcę zawalczyć o kolejne spadające kilogramy a szczerze mówiąc jest ich niemało. Na obecną chwilę mam jeszcze do zrzucenia jeszcze 43 kg. To dużo ale wiem że któregoś dnia będę mogła uwolnić piękną kobietę która próbuje się ze mnie wydostać.
efka.g
16 lipca 2015, 14:21wierzę w Ciebie, siebie i wszystkie próbujące się uwolnić kobiety! :-)
arrosa
17 lipca 2015, 07:20Dziękuję za wsparcie.