Pierwszy dzień dietkowania za mną. Mogę powiedzieć, że jak na pierwszy dzień, był bardzo udany :) Była dieta, były ćwiczenia, dużo też zrobiłam dodatkowych rzeczy. Jakich? No to do rzeczy - szykuje się dłuugi wpis :D
Zaczynam od rzeczy nieprzyjemnych. Dzisiaj z rana wskoczyłam na wagę. Cudów się na niej nie spodziewałam, więc z pokorą przyjęłam wynik...wait for it...:
80,1 kg
Dalej chwyciłam za centymetr i to mnie troszkę bardziej podłamało, bo przybyło cm, a to znaczy, że przytyłam. Idźmy dalej - wymiary:
talia: 80 cm
biust: 96 cm
udo: 69 cm
łydka: 40 cm
brzuch: 95 cm
biodra: 110 cm
Cóż jest co zbijać...Jeszcze dodam, żeby już te pomiary były piękne (w sensie dokładne) to mój wzrost wynosi:
172 cm
A BMI:
27,04 - czyli nadwaga!
Dalej chwyciłam za centymetr i to mnie troszkę bardziej podłamało, bo przybyło cm, a to znaczy, że przytyłam. Idźmy dalej - wymiary:
talia: 80 cm
biust: 96 cm
udo: 69 cm
łydka: 40 cm
brzuch: 95 cm
biodra: 110 cm
Cóż jest co zbijać...Jeszcze dodam, żeby już te pomiary były piękne (w sensie dokładne) to mój wzrost wynosi:
172 cm
A BMI:
27,04 - czyli nadwaga!
Co do diety to poszło dzisiaj bardzo dobrze. Wczoraj zrobiłam sobie listę, tego co będę jadła i dzisiaj konsekwentnie się tego trzymałam. Kalorycznie wyszło w przedziale 1300 - 1500 kcal, na pewno nie więcej. Jak zachciało mi się jeść to chrupałam sobie marchewkę. Wiem, że problemem będzie u mnie na pewno podjadanie w pracy, bo tam zawsze stoją miseczki pełne orzechów, suszonych bananów i innych bakalii i wieczorne podjadanie. Na razie jest spoko, trochę ssie, ale zaraz idę spać, więc luz :)
Co do ćwiczeń, to może mogło być ich trochę więcej, ale z drugiej strony nic na siłę. Rano zrobiłam 1 level shreda z Jilian, a po południo przeszłam jeden przystanek do pracy. Jutro planuję kolejny dzień shreda i również jakiś spacer.
Co do innych rzeczy. Postanowiłam zaplanować sobie nie tylko dietę, ale również cały dzień. Jednym może się takie planowanie co do godziny wydawać głupie, ale mi to dzisiaj naprawdę pomogło. Plan jest taki, że kładę się spać o 23:30, wstaję o 7:30 (piękne 8 h snu). Potem toaleta, śniadanie. I tak do 12 mam za sobą: godzinę hiszpańskiego, ćwiczenia, serial, II posiłki i pół godziny pracy nad magisterką. Tyle w tak krótkim czasie dawno już nie zrobiłam. A i jeszcze się nabalsamowałam na serialu, żeby czasu nie tracić ;p Zaraz też kończę już ten wpis, bo robi się długi idę się wykąpać i robię plany na jutro.
Trzymajcie się Piękności wytrwale! Słodkich snów!
:*
:*
Bobolina
3 października 2012, 12:30mnie tez takie planowanie pomaga;) pieknie, taka wczesna godzina a juz tyle spraw zalatwinych ;) spokojnie, wage zrzucisz i cm sie zmniejsza, na to trzeba czasu i troche wysilku, zreszta sama wiesz, ale dasz rade!! :) buzka;*
Iwantthissobadly
2 października 2012, 19:03hehe Kochana ja tam jestem zwolenniczką planowania:))można zawsze jakoś bardziej się spiąć-tak sądzę;)niestety centymetry nie kłamią i mnie też mendy jedne wzrosły a buuuu ale cóż-rozpusta daje o sobie znak i niestety musimy walczyć!:)październik idealny na nowy początek zatem dziełamy Bejb:):*
asiulek91
2 października 2012, 15:00Trzymam kciuki;) Powodzenia:)
JulkaT
2 października 2012, 13:59Życzę powodzenia:-) Małe sukcesy każdego dnia na pewno zaowocują i na koniec miesiąca zobaczysz znaczny spadek... wierzę, że tak będzie... i życzę Ci powodzenia:-) Pozdrawiam...
ladybabol
2 października 2012, 09:38przypomniało mi się, że też kiedyś takie planowanie robiłam zapisując wszystko po godzinach i faktycznie bardzo pomocne to było.