Dopiero co napięcie opadło, mogę się odstresować i wyluzować. Przede mną kolejne wyzwanie - magisterka. Temat jest, materiały są. Nie czuję presji. I na uczelni luźniejsze zajęcia. Trochę mi się przytyło - 3kg - ale nie przejmuję się tym, bo wahania wagi mam nieustanne i w ciągu tyg. zgubiłam już 2kg. Ciągłe wściekanie się na siebie niczego dobrego nie przyniesie, jedynie kolejne nerwy. Mam nadzieję, że w tym roku się ze sobą pogodzę, to mój priorytet. Dopóki nie uzyskam harmonii, nie będę normalnie funkcjonować, stracę energię, której i tak mam niewiele.
Od połowy grudnia troszkę zmieniły się moje nawyki. Biorę chlorellę - dzięki niej zmniejszył mi się apetyt na słodycze, jem ich dużo mniej. Piłam też zielony jęczmień, ale ze względu na to, że pomieszkuję trochę u chłopaka a trochę u siebie, nie piję go regularnie. Nie będę wozić wielkiej puszki. Dzięki chlorelli piję też więcej wody a mniej czarnej herbaty. Rano - jak tylko wstanę - wypijam szklankę ciepłej wody. Lepiej się po tym czuję.
Poza tym od początku grudnia do zeszłego tygodnia brałam większą dawkę antydepresantu. Byłam w złym stanie psychofizycznym.
Problemy ze skórą wciąż trwają, ślady po wypadku jeszcze są widoczne, ale to nic. Jakoś to będzie.