Tak. Właśnie tak. Leczę się na bulimię i depresję. To już 8 lat. Z bulimią jest znacznie lepiej. Od kilku lat nie mam obrzydliwych napadów - zero suchego makaronu, zero wyjadania masła, zero suchego chleba, zero innych "dziwnych" pokarmów i kilogramów słodyczy. Jest to dość upokarzające, ale przyznam się, że potrafiłam zjeść 40 batoników naraz. Tak właśnie było. Niektóre nawyki pozostały. W stresie jem więcej słodyczy - nadal potrafię w siebie wrzucić kilka czekolad i zagryźć opakowaniami ciastek. Na szczęście nie jest to już "ta" skala co kiedyś i zdarza się rzadziej, jednak z wciąż ze znacznym wpływem na wagę.
Z depresją sytuacja wygląda inaczej. Mam wiele powikłań z powodu zbyt późnego rozpoznania. Wciąż nie potrafię się z nią uporać. Studiów też nie mogę skończyć ze względu na częste stany depresyjne i inne towarzyszące jej objawy.
To tyle na dziś.