Odkąd sięgam pamięcią zawsze byłam "cięższa" niż rówieśniczki... i chyba nigdy mi to nie przeszkadzało bardzo. Nie byłam wytykana, wręcz przeciwnie czułam się lubiana i akceptowana.
Czas mijał, kolejne kg... dalej nic. Po drodze były jakieś postanowienia, bo mimo wszystko zawsze chciałam mieć takie szuplutkie nóżki. Szybko się poddawałam, bo efekty nie przychodziły przecież po miesiącu więc się odechciewało.
Pół roku temu powiedziałam DOŚĆ, ale czemu tym razem się nie poddałam? Czemu trwałam mimo wszystkiemu, mimo małych kroczków, mimo nie powodzeń?
Ślub
To magiczne wydarzenie od zawsze w mojej głowie miało być idealne. Ale samo się nic nie zrobi. Jest to tak silna motywacja, że co dzień zbieram tyłeczek i ćwiczę w domowym zaciszu.
Właśnie dlatego myślę, że MOTYWACJA to połowa sukcesu. Powodzenia w jej znalezieniu - potem już pójdzie gładko ;)
skinsteen
16 kwietnia 2014, 22:47skoro pierwszą połowę już masz to nic tylko życzyć drugiej - wytrwałości :):*
annammb
17 kwietnia 2014, 12:38Ona już jest :) nigdy, PRZENIGDY nie powiedziałabym o sobie że będę ćwiczyć pół roku, a jednak ps. nie zamierzam przestać po ślubie (zostało 3 miesiące ;) )
sloneczko1992
16 kwietnia 2014, 19:14Trzymam kciuki, by motywacji nigdy nie ubywało :)