Jestem sfrustrowana po wczorajszym wieczorze. Mam zadanie od mojej psycholog, codziennie poświęcać sobie 30 minut na trening autogenny Schultza. Są to 30 minutowe nagrania w liczbie sześciu. Każde słucha się dwa tygodnie i przechodzi się do następnego na kolejne dwa tygodnie. To, co miało mnie odprężyć wkurza mnie cholernie. Po pierwsze, tylko raz dojechałam do końca, bo zasypiam przy tym. Po 12 godzinach intensywnej pracy ktoś każe mi się położyć wygodnie, mówi do mnie w uszach delikatnym głosem a w oddali słyszę ptaszki... no proszę... 5 minut i mnie nie ma.... zazwyczaj budzę się po godzinie lub 1,5 albo ktoś mnie budzi i jestem wtedy cholernie zła. Cała technika idzie w las, bo ogarnia mnie niesamowita złość na zmarnowany czas. Tyle rzeczy mogłam zrobić w tym czasie, posłuchać dobrej muzyki, POCZYTAĆ!, nadrobić zaległości. Szacunek dla tych, którym się udaje i rzeczywiście się przy tym odprężają. Ja jestem tym zmęczona, zniechęcona, nie obchodzi mnie, co jest na następnych nagraniach. To mnie wkurza!!!!!!!!!!!!!!!! (mam na to zdecydowanie inne określenie, al enie wiem, czy można przeklinać)
No i tak wygląda ostatnio moja codzienność, wszyscy, wszystko mnie wkurza! Dom, praca, czas wolny, książki, praca, znajomi, rodzina... wkurzają mnie... ćwiczenia, moja figura, moj problem... wkurzają mnie.... brak sukcesów, brak wyników i fakt, ŻE TO TAK DŁUGO TRWA!!!!!!!! wkurzają mnie... efekt - podjadam.... bez sensu, bo własnie przez to podjadanie nie ma efektów, im więcej podjadam, tym mniej widoczne efekty, a im mniej widoczne tym większa frustracja a im większa frustracja tym większe podjadanie.... cóż stwierdzam oficjalnie - nie obraźcie się - ale człowiek, który ma kłopoty z odżywianiem, który się odchudza, jest po prostu rozjebany! J ana pewno w swojej głowie jestem rozjebana! Coś tu nie gra, coś się poprzestawiało.... ale jak to naprawić?
A i dość istotna informacja - to 81 dzień diety pod opieką nowego dietetyka. Poprzednio schudłam w 100 dni 10 kilogramów. Fakt, że waga wyjściowa była zdecydowanie większa i tłuszcz schodził na początku jak złoto... ale jakoś liczby mówią same za siebie, że coś tu jest nie tak... uprzedzam pytanie - ćwiczę, ćwiczę cztery razy w tygodniu - aqua aerobic, spinning, pilates. Jest ciężko... gorzej niż myślałam:(
AnnaElliott
3 maja 2013, 09:13Podziwiam osoby, którym sie udaje zrobić trening relaksacyjny. Jest to poziom dla mnie nieosiągalny:)
VeryMysteryStrawBerry
3 maja 2013, 08:30hej, czy Ty nie jestes może przetrenowana? zrób sobie jakąs relaksujaca kąpiel w olejkach eterycznych albo soli EPSOM [ponoc usmierza ból mięsni i oczyszcza skórę] i wyspij sie dobrze. polecam tez pic wodę z sokiem cytrynowym i octem jabłkowym. pisałam o tym u siebie wczoraj. ćwiczę ostro a w ogóle nie mam tzw. "zakwasów" co jest nietypowe, poniewaz wczesniej tez ćwiczyłam podobnie a zawsze chodziłam połamana. myślę, że to efekt OCTU JABŁKOWEGO... no nie wiem ... poza tym obniza on tez CHOLESTEROL!!! więc chyba możesz zaryzykowac i spróbowac? ja piję ekologiczny 5%. raz albo dwa razy dziennie, to zalezy od dnia po dwie łyzki na dzbanek wody albo do szklanki 200ml. pozdrawiam i trzymaj sie dzielnie!!!!