Po ostatnich wyskokach jedzeniowych tak jak zdecydowałam, powróciłam dziś do diety i na łono Vitalii. Przekonałam się, że nie najlepiej znoszę sklepowe, gotowe jedzenie czy tłuste rzeczy. Może organizm przez ten czas, gdy udało mi się ograniczyć niezdrowe produkty, przyzwyczaił się, że jest tego mniej i w momencie, gdy znów coś podobnego zjadłam, dał sygnał "stop". Zjadłam niedawno serek Danio, kiedyś nie wydawał mi się zbyt słodki, a teraz już po pierwszej łyżeczce miałam w głowie myśl: "Blee. Ale to jest słodkie. Za słodkie." Tak samo było z jogurtami Jogobelli, mega słodkie. Teraz już prawie w ogóle ich nie jadam. Mam w domu jednak kilka opakowań słodzonych płatków śniadaniowych kupionych zanim zabrałam się za dietę, które nie są zbyt dobrym pomysłem na śniadanie. Nikt w domu oprócz mnie ich nie jada, więc nie ma szansy, by oddać je. Dlatego będę je zużywać w ramach podwieczorku raz w tygodniu w niewielkiej ilości, bo, jak już wspominałam, nie jestem nauczona wyrzucania jedzenie, a potem nie będę ich już więcej kupować. Za to w planach mam zamiar upiec po raz pierwszy brownie, by może choć trochę oszukać głód czekoladowy.
Śniadanie (placek żytnio - kukurydziany z serkiem wiejskim, kremem czekoladowo-orzechowym, kiwi, wiórkami kokosowymi i prażonym słonecznikiem, zielona herbata)
II śniadanie (tosty z serem żółtym i ketchupem, czereśnie, kawa zbożowa z mlekiem)
Obiad (zupa kukurydziana z kurczakiem i ryżem)
Podwieczorek (jabłko, gorzka czekolada)
Kolacja (owsianka z warzywami, herbata owocowa)
doloress1988
21 czerwca 2016, 00:19Ja też muszę zjeść to co mi zalega bo nie lubię wyrzucać.
silvaanestii
19 czerwca 2016, 19:48Właśnie o tym samym pomyślałam jak to czytałam. Że Twój organizm się odzwyczaił :)