Witajcie. Mijają dziś 4 lata od założenia tego pamiętnika. A od mojego pierwszego pamiętnika w tym serwisie minęło już pewnie dwa razy tyle. Jak można się domyśleć, tyle samo czasu walczę ze sobą. Walczę z różnymi skutkami, o czym poniżej. Jednak ostatnio uświadomiłam sobie, że tak źle to jeszcze nie było. Że BMI nigdy jeszcze nie wskazywało OTYŁOŚCI! A to już chyba jest bardzo źle. Cóż... trzeba wrócić. Może prowadzenie pamiętnika będzie na mnie działało motywująco, a także i oczyszczająco, bo w mojej głowie też niezbyt dobrze.
Wczoraj odnalazłam tutaj moje fotki z czasów kiedy było dobrze. I wiecie co? Wcale mnie to nie zmotywowało, raczej wpadłam w czarną rozpacz, bo....
...Jak mogłam sobie zrobić coś takiego? Dawno, dawno temu około 8 lat byłam sobie dziewczyną z minimalną nadwagą. Ważyłam około 75 kilogramów. Mam 180 cm wzrostu. Schudłam do 67 (dieta głodówkowa!, wiem głupota!), ale najlepiej czułam się i wyglądałam przy 72-73 kilogramach. Później powolutku miałam jojo i przez 2 lata dobiłam do 80. Znów wzięłam się za siebie i dzięki samym ćwiczeniom(!) w 3 miesiące zrzuciłam znów 8 kilo. I zostałam przy 72 kilogramach. A przez kolejne 4 lata... TYŁAM. Dzień po dniu, kilogram po kilogramie dobiłam do 94 kilogramów. Zapasłam się jak niedźwiedź. Nie wiem czy ja tego nie widziałam, czy nie chciałam widzieć? Wniosek jest jednak taki, że obudziłam się z ręką w nocniku. Rodzice i mąż mówili żebym się ograniczyła, ale ja nie słuchałam. A potem okazało się, że jestem w ciąży. I nawet miałam mocne postanowienie, że w ciąży będę aktywna, że zadbam o siebie. W 2 miesiącu ciąży wyszłam pojeździć na rowerze. Wylądowałam na patologii ciąży i tak skończyła się moja aktywność fizyczna. W ciąży dobiłam do 110 kilogramów, ale była to głównie woda. Matko jaka ja byłam spuchnięta! Nie mieściłam się w żadne buty! Nawet w adidasy! Zimę przechodziłam w tzw. muklukach. W styczniu moja córcia skończy 3 lata. Ja wagę ciążową zrzuciłam bardzo szybko. Właściwie sama poszła. Po 6 tygodniach połogu nie miałam ani pół kilo na plusie względem wagi sprzed ciąży. Nie miałam też na moje szczęście rozstępów ani wiszącej skóry. Woda sobie poszła i nawet zabrała 2 kilo :) I tak sobie w tej wadze trwałam. W tzw. międzyczasie starałam się schudnąć, ale nie wychodziło :) Ważne było to, że nie tyłam. Waga stała w miejscu. Aż do tego roku... na początku roku miałam sporo stresów, których efekty przyszły w połowie roku. Zaczęłam wtedy jeść. O tych stresach w innym wpisie. W każdym razie pewnie od sierpnia... jem... walczę z czymś na kształt depresji zajadając smutki. Wszystkie ciuchy są za małe! Tak źle nigdy nie było. BMI pokazuje otyłość. Ja nie mogę się ruszać, toczę się... Zawiązanie butów sprawia mi trudność. Muszę coś z tym zrobić, bo oszaleję. Mam dopiero 30 lat. Chciałabym znów poczuć się pięknie.
Poniżej zdjęcia z okresu kiedy byłam najchudsza (za chuda!) i z okresu 94 - przed ciążą. Aktualne, jeśli zrobię, wrzucę innym razem. Obecnie z aparatem się nie lubimy.
Tutaj około 67 kg 180 cm wzrostu (sucha żyrafa):
A tutaj 94 kg :(:(:(
fitnessmania
8 kwietnia 2017, 14:20Dziewczyny w odchudzaniu najważniejsza jest motywacja, ja np oglądam codziennie zdjęcia przed i po odchudzaniu, to mi daje niezłego powera, wam też to radzę, wpiszcie sobie w google - odchudzanie przed i po by Sasetka
angelisia69
30 listopada 2016, 14:33Wysoki wzrost to twoj plus bo az tak bardzo wagi nie widac,ale warto by bylo powrocic do czasow swietnosci ;-) kiedys dalas rade to i dasz znowu napewno!Tylko nie stawiaj na glupie diety i rezygnacje ze wszystkiego a na rozsadny plan.Powodzonka
Kora1986
30 listopada 2016, 12:16pozostaje mi tylko trzymać kciuki za owocny powrót :-) Pierwszy krok już zrobiłaś :-)