Wzięłam urlop na cały tydzień, ale nie byczyłam się. W sumie to pracowałam ciężej niż normalnie. Bo nie dość, że musiałam zastąpić w pracy mojego m, to jeszcze wzięliśmy się za malowanie. A było tego sporo. Dołóżmy do tego prace ogrodowe i mamy długaśny pracowity weekend. Na sprzątanie zostało mi tylko niedzielne przedpołudnie. I to z dwójką moich gwiazdek uwieszonych u nogi. Bosssko!
Niestety nie udało się uniknąć wpadek dietowych. Bo to grill się trafił, a potem ognisko. No i nie miałam czasu na pitraszenie sobie dietetycznych obiadków. Zdałam się na wikt przygotowywany przez mamę. A mama, jak to mama: "Aniu, biednie wyglądasz. Masz tu łychę ziemniaczków i trzeciego kotlecika".
Na wagę nie staję. A dziś wracam do biegania, bo już za tym tęsknię.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
zielonafinezja
6 maja 2013, 16:55Dokładnie też zaczynam od nowa taki powrót do "normalności" ; D ; D
ewusha
6 maja 2013, 11:12oj tam, oj tam, majówka bez grilla? to się nawet nie godzi!
Suitslike
6 maja 2013, 08:43Intensywnie;) a chyba każdy zaliczył wpadkę w postaci grilla i alkoholu:P także nie ma co się przejmować i trzeba walczyć dalej:P