i wczora minęły mi 3 miesiące diety, któe skończyły się w męża urodzny. z tego tytułu pofolgowałam sobie troszkę i sobota:
cappucino,deser gerber , a wieczorem - kartofelki,quasadillas,sery pleśniowe ,ciasta, drinki - trochę się kontrolowałam jeśli chodzi o ilości ,ale i tak troszkę tego wyszło
niedziela- bułka sucha, cappucino, kawałek torta pralinowego z Sowy (pycha),sernik,zupa meksykańska -
od jutro zaczynam kolejny etap do Wielkanocy - musi być na liczniku 53kg i kończę moje dietowanie.