Dopadło mnie przeziębienie... Najpierw walczyłam z bólem gardła, a teraz z katarem i strasznie męczącym kaszlem... Jakoś ustrzegłam się gorączkowania, ale cała reszta grypopodobna mnie dosięgła. I jak to Polak leczę się na własną rękę. Nie cierpię tych 3 godzinnych kolejek w przychodni bo jakimś trafem kiedy jestem zmuszona tam iść tyle to właśnie czasu tam spędzam. Masakra więc póki co walczę...
Powoli zaczynam wracać na właściwe tory żywieniowe. Znowu włączyłam dość sporą ilość warzyw i wodę, niestety cały czas ciągnie mnie do słodyczy... Podobno tak się dzieje jak mamy doła... ja chyba z mojego powolutku wychodzę... Czuję jakbym stała się obojętna na moją życiową sytuację. Wiem, że to odwlekanie decyzji w czasie, ale jak na razie nie czuję bym była gotowa skoczyć w nieznaną wodę.
Nadal nie ćwiczę. Czy ten trener śledzi nasze postępy w treningach? Nie ćwiczyłam od czerwca, a on ustala mi ćwiczenia 90 min. To jest chore. Zniechęca mnie tak intensywny trening kiedy wypadłam z rytmu...
Ania180531
10 września 2014, 20:56dzięki za ciepłe słowa otuchy :)
Magiczna_Niewiasta
10 września 2014, 20:12Nie daj się słodyczom, musisz dać radę, ja w Ciebie wierzę! Jak choroba Ci minie będzie wszystko dobrze, jednak jak są w nas wirusy i bakterię to ciało głupieje, ale wszystko będzie dobrze :)