Nie rzucilam sie na jedzenie i nie najadlam slodyczy a wrecz przeciwnie. Cale popoludnie nie chcialam jesc i nie jadlam. Chcialam tylko dodatkowa kawe. Smieszne to.
Wygralam walke z sama soba o pizze ktorej nie ruszylam a dzieci jadly i kazalam schowac i nie trzymac w domu czekolady mezczyznie, ktory trenuje wlasnie do maratonu wiec pochlania wielkie ilosci 'pustych' i wartosciowych kalorii :)
Podsumowanie tygodnia: chcialabym cwiczyc wiecej. Pare dni w tygodniu biegania to nie wszystko i nie przy mojej wadze jako glowny 'spalacz'.
Dumna jestem ze jadlam tak zdrowo w tym tygodniu, tylko przydalaby sie lepsza organizacja zeby jesc we wlasciwych godzinach. Cieszy mnie ze poza dzisiejszym dniem nie czulam wiekszych pokus w ciagu tygodnia.
Jutro zakupy na tydzien.
Lulilajka
11 stycznia 2014, 23:15Doceń to, że facet uszanował Twoją prośbę mimo, iż życia mu to nie ułatwi! To wspaniały skarb! Ja swojego ledwo co utraciłam, więc uwierz, zazdroszczę jak nie wiem co... Trzymam za Ciebie kciuki!