Czasem czuję się jak Hiob, mam ochotę wybiec i wykrzyczeć wszystko, na chwilę dostać obłędu, zwariować i wyrzucić z siebie wszystko co się gromadzi w mojej duszy.
Ciągle problemy, ciągle coś...
Kiedy limit nieszczęść się wyczerpie będę bardzo szczęśliwa nawet gdy nic dobrego się nie wydarzy.
A mówi, że cieszę się z drobiazgów.
HA, HA, HA a niby z czego ja mam się cieszyć?
Te drobiazgi sprawiają, że nie wariuje.
Nie mam powodów do radości to cieszę się z tańca wirujących płatków śniegu, cieszę się, gdy dzieci poczynią jakiś drobny postęp.
Cieszę się jak głupia, że kot wrócił, ale żebym się nie pos...ła ze szczęścia ten Rudy, przygarnięty dzień przed przyjściem naszego zniknął.
Czy Wy też tak macie?
Czy macie chwilę szczęścia niczym nie zmąconego?
Czy też gdybyście odrzucili te drobiazgi to okazałoby się, ze Wasze życie jest o kant du...y rozbić?
Najbardziej śmieszy mnie to, że zostałam ukarana optymizmem i w sumie to choć nie wiem co, to ja szukam tego czegoś, co gdzieś kiełkuje (to chyba nadzieja) i pozwalam jej urosnąć do gigantycznych rozmiarów. Gdyby mi ją wyrwać to pewnie popadłabym w depresję.
Albo i nie bo z moim optymizmem bym czekała, że może gdzieś pozostał jakiś korzonek z którego się odrodzi na nowo.
Pozytywna wiadomość na dziś jest taka, że dogoniłam wagę pakową a nawet przegoniłam i dziś zmienia na 92kg.
Jeszcze pozytywniejsza jest taka, że za tydzień będzie jeszcze mniej.
Wiem to.
Ależ dziś nasmęciłam.
Przepraszam, ale czasem tak mam, że muszę się wygadać. Padło na Was, mam nadzieję, ze zrozumiecie.
Papatki
Ciągle problemy, ciągle coś...
Kiedy limit nieszczęść się wyczerpie będę bardzo szczęśliwa nawet gdy nic dobrego się nie wydarzy.
A mówi, że cieszę się z drobiazgów.
HA, HA, HA a niby z czego ja mam się cieszyć?
Te drobiazgi sprawiają, że nie wariuje.
Nie mam powodów do radości to cieszę się z tańca wirujących płatków śniegu, cieszę się, gdy dzieci poczynią jakiś drobny postęp.
Cieszę się jak głupia, że kot wrócił, ale żebym się nie pos...ła ze szczęścia ten Rudy, przygarnięty dzień przed przyjściem naszego zniknął.
Czy Wy też tak macie?
Czy macie chwilę szczęścia niczym nie zmąconego?
Czy też gdybyście odrzucili te drobiazgi to okazałoby się, ze Wasze życie jest o kant du...y rozbić?
Najbardziej śmieszy mnie to, że zostałam ukarana optymizmem i w sumie to choć nie wiem co, to ja szukam tego czegoś, co gdzieś kiełkuje (to chyba nadzieja) i pozwalam jej urosnąć do gigantycznych rozmiarów. Gdyby mi ją wyrwać to pewnie popadłabym w depresję.
Albo i nie bo z moim optymizmem bym czekała, że może gdzieś pozostał jakiś korzonek z którego się odrodzi na nowo.
Pozytywna wiadomość na dziś jest taka, że dogoniłam wagę pakową a nawet przegoniłam i dziś zmienia na 92kg.
Jeszcze pozytywniejsza jest taka, że za tydzień będzie jeszcze mniej.
Wiem to.
Ależ dziś nasmęciłam.
Przepraszam, ale czasem tak mam, że muszę się wygadać. Padło na Was, mam nadzieję, ze zrozumiecie.
Papatki
jabluszkoooo
6 maja 2013, 11:55pukpuk
JedenDzien
3 kwietnia 2013, 20:46Co u Ciebie? Dawno nie pisałaś w pamiętniku, mam nadzieję, że wszystko w porządku?
majakowalska
18 lutego 2013, 22:07przytulam Cię mocno i przesyłam moc buziaczków xoxo
Renesamee
18 lutego 2013, 21:36No słonko posmęcic każdy musi czasem. Ja tez nie należę ostatnio do bardzo pozytywnie nastawionej, ale uwazam ze moje zycie jest dobre, nawet bardzo i mimo tego że męza nie mam obok siebie czuję że kazdy dzień jest coraz lepszy. Dobrze ze jestes optymistką, a co najwazniejsze zarażasz optymizmem i dajesz nadzieję. Buziaki i nie bierz wszystkiego do głowy, martw sie tylko tym na co na prawdę masz wpływ. Buziaki kochana!!!!
kasitaa
12 lutego 2013, 21:02Anamy Kochana! Chwile szczęścia niczym nie zmąconego? hmm.. nie znam. Ja mam taki system: praca/pieniądze, rodzina/związek i zdrowie/moje i innych. No i nigdy nie było tak, żeby wszystko to mieć. teraz np mam beznadziejną sytuacje w pracy i raczej nie mam do czego wracać, przedtem przez kilka lat byłam sama i nikogo nie mialam, ale w pracy było spoko, a jak wydaje się, że jest ok, to wtedy zawsze jakas choroba wpada znienacka. I tak to sie u mnie kręci. Więc niezmąconego szczęścia nie znam no chyba, że te kilkanaście sekund orgazmu;)) Takie życie Kochana Anamy:) ps. Ja już mam 30 lat!
grubelek1978
4 lutego 2013, 14:57nieszczęścia są fundowane bez limitu, z przyjemnościami zrobił się debet... i tyle u mnie, dlatego rozumiem...
Renesamee
4 lutego 2013, 13:35Rozumiemy, a co do niezmąconego szczęścia, to ja tez wszędzie doszukuję sie pozytywów, bo przeciez życie jest za krótkie by ciągle chodzić zdołowanemu, a to te małe szczęścia powoduja że jest się szczęśliwym! Buziaczki i gratuluję wagi!!!! Jesteś niezastąpiona!
savelianka
4 lutego 2013, 13:30dokładnie tak jest ,kochana,całe życie pod górkę,ale też są "momenty":) i nie raz ciężko jest być optymistKĄ,bo takie "sztuczne" WSZYSTKO W MOIM ŻYCIU JEST DOBRE" WEDŁUG WIELU PSYCHOLOGÓW,TO NIC NIE DAJĘ.bO CZŁOWIEK MUSI CZUĆ,ŻE JEST OK,A NIE WMAWIAĆ SOBIE....
beatkal
4 lutego 2013, 12:33wytrwalosci Ci zycze a pesymistyczna aura minie zobaczysz.......