Dietowo nie poddaję się - myślę, że dojrzałam już do myśli, że tak musi zostać już na zawsze. Predyspozycje do nadwagi, szybkiego tycia, łakomstwo itd sprawiają, że nie mogę zaprzestać samokontroli.
Jednocześnie jestem dumna, że dużo z diety weszło mi już w krew. Ruszam się dużo częściej niż jeszcze w zeszłym roku. Ale przede wszystkim efekty widzę na wadze. Pomimo ogromnej ilości wpadek - praktycznie cały maj to jedna wielka porażka - na wadze jest mniej. Bardzo powoli, jednak z każdą wizytą na vitalii przesuwam pasek w prawą stronę. I taki postęp uważam za sukces.
ps. znalazłam notatki z 2010 roku - waga paskowa [80,7] najniższa od co najmniej 3 lat!!!
soualmia
29 maja 2013, 11:03powoli powoli i do celu ;) wazne że nie drastycznie a potem welcome jojo