Mam podły nastrój. Waga zeszła na boczny tor, ona nie jest głównym powodem smutków. W zasadzie nie mogę znaleźć konkretnych przyczyn. Czuję się taka bezradna, gorsza od innych. Tym bardziej czuję wyrzuty sumienia, że mam prawie wszystko a nie potrafię tego docenić. Trudno mi podjąć jakąkolwiek decyzję, zacząć coś robić. A przecież to mogłoby dać mi jakąś satysfakcję. Chciałabym czuć się potrzebna. Mam wrażenie, że ze wszystkim jestem sama. Niby jest tyle osób w okół, których nazywam przyjaciółmi, są wspaniali rodzice, więc dlaczego czuję się taka samotna, pusta? Chce mi się stąd uciec, zacząć wszystko od nowa. Może cofnąć się parę lat. Wiem, że wystarczyłoby wziąć się do pracy nad swoim życiem, ale co zrobić, kiedy nie wiem od czego zacząć. Kiedy nie da się odwrócić losu.
Moje problemy wydają się takie błahe, że czasem zastanawiam się czy okres dojrzewania nie zaczął się u mnie dopiero teraz. Staruszka w ciele dwudziestolatki. Boję się przyszłości.
Brak mi energii. Często myślę o tym, że chciałabym założyć rodzinę, że wtedy miałabym po co żyć i po co się starać, ale jest to na razie tak nierealne.