Witajcie :D
Ciężko minął mi powrót do codzienności po przerwie świąteczno - noworocznej...
Wcześniej łatwo było mi zaplanować godziny ćwiczeń, posiłki żeby wszystko ładnie leżało. Ale zaczęła się praca, codzienne obowiązki i trochę plany się poprzestawiały. Ćwiczyłam porządnie tylko w poniedziałek ( skakanka 30 min i Mel B 20 min całe ciało). Potem było już tylko gorzej. We wtorek jeszcze spoko, bo zaliczyłam 1 h szybkiego marszu. Następne dni były klapą. Ciężko mi było przestrzegać regularnych posiłków i ćwiczeń. Wiem, że to kwestia nastawienia i wypracowania sobie silnej woli. Dlatego nie chcę się poddawać przez porażki ostatnich dni, ale wciąż walczyć o szczęście dla swojego ciała, a przy okazji i ducha ;)
Na szczęście dziś rano otrzymałam wg mnie mega motywację do sprostania wyzwaniom. Waga pokazała ubytek kolejnego kilograma po tygodniu od ostatniego ważenia!!!!
Dobra, nie było aż tak źle. Pilnowałam się, nie jadłam za wiele słodkiego. Po prostu posiłki nie były w miarę regularne i mniej intensywnie ćwiczyłam...
Oczywiście nie mam zamiaru siadać na laurach, bo skoro tak czy siak waga spada to po co się starać jeść regularnie i ćwiczyć w większych ilościach. Wiem, że jest to ważne, aby potem nie pojawił chociażby efekt jo-jo.
Tylko na zdrowych nawykach wypracuję wymarzony efekt, który będzie mnie długotrwale zadowalał (póki nie zajdę w ciąże, ale póki co się nie zanosi...)
I o to chodzi :) I tego się będę trzymać!
Dzisiaj sporo śpiewałam w chórze. Mieliśmy koncert kolęd i mam wrażenie, że jutro obudzę się z zakwasami na brzuchu... Były intensywne ćwiczenia na przeponę, pośladki były nieustannie napięte, bo dzięki temu łatwiej jest wycisnąć wysokie dźwięki... Potraktuję to jako ćwiczenia modelujące :D
Tak a pro po sezonu na komary:
pozdrawiam!
naste
13 stycznia 2014, 00:13Chyba też zacznę śpiewać :-D Gratuluję spadku wagi! :-D
Gosia8D
12 stycznia 2014, 23:07gratuluję :) komary mogłyby być pożyteczne :)