I dziś już zaczęłam. Początki są dla mnie zawsze łatwe. Specjalnie zaczynam od soboty, bo w poprzednich dietach problemem zawsze były weekendy. W tygodniu grzecznie, a sobota i niedziela to masakra. I w tym był pewnie problem z chudnięciem. Tak można ewentualnie sobie pozwolić, jak się tylko chce utrzymać wagę, bo to mi się udawało.
Najbardziej to się teraz boje, że się moja dieta załamie w pracy, bo ... pracuje w małym sklepie spożywczym. Co prawda, tylko na pół etatu, bo jednak mam małe dzieci, ale pokus mam co niemiara :( A tu ciasteczka na wagę, a tam czekoladki, a tam jeszcze cukierki i tak można by wymieniać. Gorzej by było z wymienieniem produktów, które można by nazwać "dietetycznymi" :( A jak już się zrobi zastój, czyli nie ma klientów to z nudów .... a szkoda by gadać.
Ciekawa jestem, czy jest ktoś w podobnej sytuacji i jak sobie z tym radzicie?
No a teraz jeszcze na jakieś pół godzinki wskakuje na rowerek stacjonarny i do łóżeczka, bo moje 2 bączusie wstają tak coś przed 6-rano ( jak dla mnie środek nocy).