Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania: fajna ta dietka..........
19 kwietnia 2006
na obiadek zjadłam mała grahameczkę, serek "Bieluch" ziołowy i pomidorka, razem ze sniadankiem wyszło 729 kalorii , jeszcze troszke mi zostało, ale to na wieczór sobie cos zjem , moze bananka. Treaz kawka, potem litry wody i do pracy do ogródka
Co to za dietke stosujesz ze waga ladnie spada? Pewnie jakas wymagajaca sporo wyzeczen...<BR>
A kilogramy swiateczne zrzucimy i do wakacji bedziemy zgrabne i sliczne :)
wodzirejka
19 kwietnia 2006, 22:53
Pytasz mnie co jem i co robię... hm... przede wszystkim to zaczęłam uprawiać sport, dużo się ruszać. Chodzę 3x w tygodniu na siłownię (od 60-120min.), 1x na aerobik (90min.)i 1x na taniec (90min.). Staram się jeść mało a częściej do kilku posiłków dziennie i nie przekraczać 1000 Kcal.Tego staram się przestrzegać jak żelaznej zasady. No i staram się po 19:00 nie objadać. Jeśli już nie mogę wytrzymać, to zjem coś mało kalorycznego i bezpiecznego do spalenia jak np.sórówkę z kapusty czy sałatkę z buraczków itp. Jedzenie urozmaicam, żeby miało jak najwięcej wartości. Piję wodę z cytrynką, nawet z początku do 2l dziennie. Nie używam praktycznie cukru. Nie słodzę napojów. Nie używam tłuszczów, tyle co w twaroku, mleku, czy oliwy do sałaty itp. Zawzięłam się i tyle :o)))) Podczas ostatnich trzech dni za dużo zjadłam ciast, no to mój żołądek się buntuje i brzuszek mi nieco wyrzuciło na kształt oponki, ale i to jest do zrobienia ;o) Niech no ja tylko wrócę na siłownię i taniec. Chociaż przyznam, że ani razu nie zrezygnowałam jeszcze z mojej ulubionej kawuni, nie mogę i tyle. Czasem też zdażyło mi się zjeść coś słodkiego, ale staram się wówczas wliczyć to do dziennej dawki 1000 Kcal, lub spalić to w innej formie. Najgorsza na początku była dla mnie zmiana przyzwyczajeń i do teraz jeszcze z nie jednym walczę ;o) Ale warto to zrobić, sama wiesz Aguś :o) Czasem ma się dość, ale sukces smakuje już na samą myśl, więc to mnie trzyma. na początku odchudznia wystawiłam sobie swoją fotkę sprzed 10 lat, kiedy miałam to w pasie 62cm...ajajaj.... Kiedy mi się już nie chciało, patrzyłam na nie i wyobrażalam soebie jak to fajnie będzie jak wrócę do takiej formy. Ciągle sobie wyszukuję jakichś dobrych stron tego odchudzania, by dociągnąć raz na zawsze do końca tę sprawę. Uda się i Tobie, nie ma takiej siły. Wierz mi, że skoro mnie się dało namówić na odchudzanie, a nie było to proste, to Tobie już na pewno musi się udać!!! Przecież masz już sukcesy. I jesteś taką ładną dziewczyną!! Ściskam Cię mocno!! pa
wodzirejka
19 kwietnia 2006, 14:53
BRAWO!! Cieszę się razem z Tobą!! Szczerze!! :o)) I będzie jeszcze mniej kilogramów!!! Pozdrawiam Cię mocno Agnieszko!!! pa
p.s.
ja też uwielbia kawunię ;)
Pinatka
19 kwietnia 2006, 23:16Co to za dietke stosujesz ze waga ladnie spada? Pewnie jakas wymagajaca sporo wyzeczen...<BR> A kilogramy swiateczne zrzucimy i do wakacji bedziemy zgrabne i sliczne :)
wodzirejka
19 kwietnia 2006, 22:53Pytasz mnie co jem i co robię... hm... przede wszystkim to zaczęłam uprawiać sport, dużo się ruszać. Chodzę 3x w tygodniu na siłownię (od 60-120min.), 1x na aerobik (90min.)i 1x na taniec (90min.). Staram się jeść mało a częściej do kilku posiłków dziennie i nie przekraczać 1000 Kcal.Tego staram się przestrzegać jak żelaznej zasady. No i staram się po 19:00 nie objadać. Jeśli już nie mogę wytrzymać, to zjem coś mało kalorycznego i bezpiecznego do spalenia jak np.sórówkę z kapusty czy sałatkę z buraczków itp. Jedzenie urozmaicam, żeby miało jak najwięcej wartości. Piję wodę z cytrynką, nawet z początku do 2l dziennie. Nie używam praktycznie cukru. Nie słodzę napojów. Nie używam tłuszczów, tyle co w twaroku, mleku, czy oliwy do sałaty itp. Zawzięłam się i tyle :o)))) Podczas ostatnich trzech dni za dużo zjadłam ciast, no to mój żołądek się buntuje i brzuszek mi nieco wyrzuciło na kształt oponki, ale i to jest do zrobienia ;o) Niech no ja tylko wrócę na siłownię i taniec. Chociaż przyznam, że ani razu nie zrezygnowałam jeszcze z mojej ulubionej kawuni, nie mogę i tyle. Czasem też zdażyło mi się zjeść coś słodkiego, ale staram się wówczas wliczyć to do dziennej dawki 1000 Kcal, lub spalić to w innej formie. Najgorsza na początku była dla mnie zmiana przyzwyczajeń i do teraz jeszcze z nie jednym walczę ;o) Ale warto to zrobić, sama wiesz Aguś :o) Czasem ma się dość, ale sukces smakuje już na samą myśl, więc to mnie trzyma. na początku odchudznia wystawiłam sobie swoją fotkę sprzed 10 lat, kiedy miałam to w pasie 62cm...ajajaj.... Kiedy mi się już nie chciało, patrzyłam na nie i wyobrażalam soebie jak to fajnie będzie jak wrócę do takiej formy. Ciągle sobie wyszukuję jakichś dobrych stron tego odchudzania, by dociągnąć raz na zawsze do końca tę sprawę. Uda się i Tobie, nie ma takiej siły. Wierz mi, że skoro mnie się dało namówić na odchudzanie, a nie było to proste, to Tobie już na pewno musi się udać!!! Przecież masz już sukcesy. I jesteś taką ładną dziewczyną!! Ściskam Cię mocno!! pa
wodzirejka
19 kwietnia 2006, 14:53BRAWO!! Cieszę się razem z Tobą!! Szczerze!! :o)) I będzie jeszcze mniej kilogramów!!! Pozdrawiam Cię mocno Agnieszko!!! pa p.s. ja też uwielbia kawunię ;)