I wcale sie nie zapowiada, ze w najblizszym czasie sie to zmieni. Wszystkie marcowe dziewczyny juz sie rozpakowywuja, a ja nic, buuu. Dzisiaj pani doktor podgladala moje dziecie i wiemy, ze mamy wlosy na glowie. Z wrazenie zapomnialam zapytac, jakiego koloru:)
Generalnie to rodza te moje zanjome ze szkoly rodzenia tak do tygodnia po terminie. Wiec moze bedzie zajaczek wielkanocny? Jak sie nic nie bedzie dzalo, to w sobote mam jechac na KTG, pewnie do szpitala, bo nie w gabinecie u mojej pani doktor, a u poloznych mam zrobic, to sobie ustalimy, co i jak, bo moja ginekolozka daje skierowanie na wywolanie juz po siedmiu dniach, polozne czekaja nawet do 14... Ale ja nie wiem, czy tak dlugo bede chciala czekac w razie czego. Z drugiej strony, no wlasnie swieta, to kto bedzie w szpitalu? Ech. No nic, poczekamy, zobaczymy.
Zastosowalam sie do porad pani doktor, pozeram wiecej ryzu i owocow, zgodnie z zaleceniami poloznych zredukowalam troche nabial i juz tak nie puchne. Zaczelam znow miescic sie w moje adidasy:) Ale kurcze, fajne butki widzialam i chcialabym je kupic, ale teraz nie ma co mierzyc, musze poczekac. Chociaz czekanie to nie jest akurat najwieksza zaleta mego cudnego charakteru.
Tak sobie mysle, ze kierownik to zywcem do nieba powinien pojsc za wytrzymywanie ze mna i moimi humorami. Ostatnio zrobilam mu awanture o to, ze schowal maslo do lodowki i byla za zimne, zeby posmarowac nim chleb, i nawet rzodkiewki nie pomogly.
I rozmawialam sobie dzisiaj ze szwagierka, bo jej sie snilo, ze jestem w szpitalu, wiec zadzwonila, zeby sprawdzic, i byla Natalie u fryzjerki i jednoczesnie swojej przyjaciolki, a taki wiejski fryzjer to wiecie, zawsze wszystko wie, nawet jak osoba zainteresowana jeszcze nie wie, i powiedziala Sylvia Natalie, ze nasza tesciowa, jak do niej przychodzi (do fryzjerki, nie do szwagierki), to tylko mowi, ze och, jej, jak oni sie ciesza na to dziecko. Taaa, jasne, sranie w banie, przed ludzmi trzeba wiedziec, co powiedziec. Albo moze mowimy o dwoch roznych tesciowych. Co za zaklamanie i falsz, nienawidze czegos takiego, jak rany.
A w ogole to wali sie i pali. Nie u mnie, na szczescie, ale u mnie w pracy, tarara. Ze Michelle nie pracuje od 1 marca, to wiedzialam, bo znalazla sobie lepsza robote w przedszkolu. Ale moja nastepczyni tez od 1 marca juz nie pracuje, bo tez znalazla lepiej platna prace. Tak wiec moja szefowa musiala troche popracowac, zobaczyla przynajmniej, co za dzieci mamy, w ogole nie mogla nad nimi zapanowac, kradly lizaki i takie tam rzeczy. Teraz maja trzy babki, bo dwie pracuja tylko po dwa dni w tygodniu, ale zadna nie moze pracowac na moim stanowisku, bo nie maja odpowiedniego wyksztalcenia, wiec nie maja, ze tak powiem, szefa na miejscu. Tez nie dzieje sie najlepiej, dom opieki, do ktorego chodzimy na obiady, sie skarzy, ze rzucaja dzieciaki jedzeniem, ze niszcza dekoracje, Marvin uciekal przez okno, a za nim inne dzieci, nadmieniam, ze Marvina juz nie ma w grupie, a pan dyrektor jeszcze przysyla coraz to nowych uczniow. Wesolutko, nie ma co. Nie wiem, na czym to polega, ale my z Michelle trzymalysmy te dzieciaki krotko przy pysku za przeproszeniem i nie mialysmy takich problemow. Zeby nie potrafili sie zachowac przy jedzeniu? Albo zeby przez okno uciekali? No halo, prosze was. Takze czekaja z utesknieniem na moj powrot:) Nie powiem, z jednej strony jestem zdziwiona, ze az takie problemy personalne maja, z drugiej - prosze, prosze, jestem niemal niezastapiona:))) Zartuje oczywiscie, ale moje ego spuchlo troszeczke. A ja i tak mam inny plan, i tak w sierpniu musze sie udac do urzedu pracy w zwiazku z moim ubezpieczeniem, i mam zamiar sie dowiedziec, jak to wyglada z moimi dyplomami, czy musze cos zrobic, i jezeli tak, to co, zeby pracowac w przedszkolu lub ewentualnie w szkole. Zawsze to troche inna i o wiele lepiej platna praca, jak by nie patrzec.
Acha, i taka dzielna jestem, ze juz nawet gotuje na mojej nowej kuchence, tadam, tadam. Dzisiaj, a co tam, schabowy z salatka ziemniaczana i salata dla kierownika, a dla mnie mizeria, bo on nie jada ogorkow. Mniam. Ze smietanka, szczypiorkiem, koperkiem... O jak rany, zaraz sie zaslinie.
Psi pokoj ogarniety, zostaly mi kurze w salonie, nie chce juz mi sie myc okien w jadalni, nic sie nie stanie, jak takie przykurzone zostana, poprasowac jeszcze troche musze, skad ciagle biora sie te ciuchy do prasowania?????? Na szczescie nieduzo.
No to milego dzionka, kochane. I trzymajcie kciuki, zeby sie dzidzia szybciej niz pozniej zdecydowala, bo juz nie moge normalnie i na ostatnich nogach chodze. Chociaz dobrze, ze w ogole jeszcze chodze:) Pa.
weltoklady
28 marca 2012, 21:32Hihi, mycie okien to moze byc swietny sposob na wywolanie porodu - sama sprawdzilam :D. Ale masz racje, do tego tez trzeba miec energie - nic na sile;)
asia0525
28 marca 2012, 10:17Też nie lubię czekać ;)
izulka710
27 marca 2012, 18:30Ja też myślałam o tobie...nie pisałaś i pomyślałam sobie,że może to już?A tu nic,rozumiem,że Wielkanoc chcenie w szpitalu spędzić?Nawet gdyby to nie jest tak źle,ja kiedyś spędzałam Boże Narodzenie:))Trzymaj się kochana,przytulam:))