Jakoś mnie energia na wieczór opuściła... dałam sobie dziś spokój ze Shredem, zrobiłam półgodzinną sesję jogi i mam mocne postanowienie, żeby wrócić do tej aktywności. Moja instruktorka dziś zdradziła mi, że przez wiele lat zmagała się z nadwagą i różnymi chorobami a dopiero joga i związany z nią sposób odżywiania pozwolił je zwalczyć.
Menu ciągle na 6+
śniadanie: grahamka z łososiem i szpinakiem + kawa
II śniadanie: twarożek z dżemem + pieczywo chrupkie żytnie + marchewka
obiad: kurczak z pomarańczami i suszonymi morelami + ryż (niestety biały) + marchewka
podwieczorek: kiwi z muesli
kolacja: placek otrębowy z papryką, szynką i szczypiorkiem + baton muesli
cambiolavita
16 kwietnia 2013, 12:54No rzeczywiscie menu na 6+!!!
dariak1987
16 kwietnia 2013, 08:58ładne są zawsze te twoje posiłki :)
PaniCapulet
16 kwietnia 2013, 08:23Czasami trzeba dać sobie dzień wytchnienia. Ja na zajęciach z jogi byłam raz w życiu, ale nie przypadły mi do gustu, bo jednak wolę się trochę aktywniej wysilać. Ale ostatnio myślę o tym, żeby może jednak na jogę się zapisać, żeby trochę się wyciągnąć i uelastycznić