Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
zobaczyłam go...


... i nerwy mi przeszły - cała ja. Pogoda fatalna, tylko zmoklibyśmy w tych górach. S. obiecał poprawę i zarzekał się, że następnym razem pomyśli trzy razy.

Za to mam problemy z mamą. Ja już sama nie wiem, zawsze mam jakiś problem. To chyba nie z otoczeniem jest coś nie tak, tylko ja jestem jakaś problemowa ;)
Umówiłam się z nią wczoraj na około 16:00, żeby podwieźć ją na działkę. Miałam trzy godziny czasu, żeby pochodzić po mieście z S. Zaszliśmy do mojej pracy, wymyśliłam, że zrobimy w końcu dla niego nowe okularki. Jak to zazwyczaj bywa - opóźnienie u okulistki, zwieszony system, sto innych trudności do pokonania, wszystko w pocie czoła, byle szybko ale i porządnie. Ledwo wyturlałam się na zewnątrz - dzwonię do mamy. Nie odbiera. Jadę na złamanie karku do domu, a tam cicho, pusto... Dzwonię raz jeszcze. A tu wielkie oburzenie, bo jest 16:10, ona się doczekać nie mogła i wyszła na autobus. Zamiast zadzwonić, zapytać... Uprzedzić. Albo spieszyłabym się bardziej (choć nie wiem, czy to było możliwe), albo nie spieszyłabym się wcale...

Ręce opadają. A to tylko kropla w morzu, kłótnia jedna z wielu.

Waga stabilna, około 66,5 kg. Jem co chcę, byle w małych ilościach. Chociaż jak jestem wkurzona to wszelkie granice przestają istnieć, jem im więcej tym lepiej. Sama sobie chyba chcę zrobić na złość.

Dziękuję dziewczynom za pomoc w zakresie ubioru :P Pooglądałam sobie linki od Was, podpatrzyłam co jest modne i poszłam na kompromis między tym co ja lubię, modą, a ... ceną :D Mam nadzieję, że będą jakieś zdjęcia ;)

Pozdrawiam :*

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.