Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
niewielu rzeczy żałuję
19 lipca 2010
Przeprowadzka...
...już drugi dzień upycham rzeczy nagromadzone przez 5 lat mieszkania poza domem. MASAKRA! Ten koszmar chyba nigdy się nie skończy...
W trakcie pobytu nad morzem przytyłam kilogram i nie mogę go, kurczaku, rzucić. Ale i tak nie żałuję ani jednej pochłoniętej kalorii.
Ja w ogóle niewielu rzeczy w życiu żałuję, jakoś tak mam. Po dwóch latach mieszkania z chłopakiem, wróciłam sama do rodzinnego miasta. Nie chciał zaręczyn, więc ja nie chciałam nadal być konkubiną. Zobaczymy, jak sytuacja się rozwinie. Nic nie jest przesądzone. W każdym bądź razie - niczego nie żałuję. Ani tych dwóch lat, ani powrotu do domu.
Zdjęć z obrony póki co nie będę mieć, bo koleżance padł system i nie ma jak wysłać. Ale jak coś przyjdzie na skrzynkę, to od razu wkleję :)
Grubbbcia
20 lipca 2010, 08:182 lata to dosc czasu, zeby sie upewnic, czy sie druga osobe kocha i chce z nia byc. sa ludzie, ktorym uklad "na kocia lape" odpowiada, dla mnie to jednak wymigiwanie sie od odpowiedzialnosci, zostawanie za oba wciaz otwartej furtki "tak na wszelki wypadek". a z doswiadczenia wiem, ze im duzej ludzie sa ze soba tym mniejsza motywacja, zeby ten zwiazek sformalizowac. mam nadzieje, ze sytuacja rozwinie sie zgodnie z Twoimi oczekiwaniami:) 3maj sie!
studentka1986
19 lipca 2010, 23:42Ja w ciągu pięciu lat przeprowadziłam się właśnie piąty raz :). Nie cierpię tego :/.