troszkę sobie jeszcze poleżałam, po czym uznałam, że skoro już wstałam tak wcześnie to muszę ten czas jakoś spożytkować. Wzięłam jabłko, wodę pod pachę i w rytm muzyki dotarłam do moich ulubionych schodów. o 7,00 po uprzednim truchcie, zaczęłam trening. Wylatałam, wybiegałam, a co się napociłam? (A spociłam się tak że na spodenkach jedynym suchym miejscem, był ślad majtek, który z czasem też polowi zanikał ;D, na szczęście miałam bluzę, i w drodze powrotnej osłoniłam nią to nieszczęsne odzienie przed oczami gapiów). Dopiero teraz czuję, ze jednak mięśnie mi tam pracowały i nie na próżno się chłodziły ;P
W piątek wracam do domu , więc postaram się dodać pierwszy pomiar wagi. wcześniej tez się ważyłam, ale efekty były znikome więc nie umieszczałam.
Nogi- nogami, pupa- pupą, ale moje boczki jednak żyją własnym życiem muszę, znaleźć jakieś dobre ćwiczenia, i wprowadzić je w życie, przydałyby się jeszcze jakieś na wewnętrzną stronę ud, ale zobaczymy co z tego wyjdzie.
A.;*
charmingclassy
22 maja 2012, 10:21na uda ja robię 8 minut legs i buns ;) szybko mijają, a są efekty.