Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
:0)))
29 maja 2009
Już dość późno,ale ja mam jeszcze dużo energii. Mój uroczy mężuś siedzi sobie ze swoim koleżką przy piwku, plotkują (jeszcze gorzej niż moje wszystkie najgorsze sąsiadki razem wzięte) i na mnie w ogóle nie zwracają uwagi. Więc dzisiaj skorzystałam z tego,że jest wieczorkiem w domu a dzieciaczki już zasnęły i wyskoczyłam sobie pobiegać i ... Wielka porażka! Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego w jakim opłakanym stanie jest moja kondycja. Przebiegłam raptem jakieś 600 metrów w jakieś 2 minuty i mało płuc nie zostawiłam na przystanku. Gardło jeszcze do tej pory mnie boli... O Matyldo! Co tu począć? No ale nic idę się troszkę wykąpię i lulu, przecież odpowiednio długi sen sprzyja gubieniu kilogramów. Może jutro będzie lepszy dzień? Dobranoc Żabcie!
maryylka2608
31 maja 2009, 07:53podobno praktyka czyni mistrza czy jakos tak, wazne, ze jak bedziesz reggularnie chodzic biegac to nbedzie szlo ci coraz lepiej,najgorzej jest zaczac, za co cie podziwiam;p
muszelka1982
30 maja 2009, 16:11Pobiegasz trochę to się wprawisz i nie będzie Cię to aż tak męczyć. Pozdrawiam i życzę wielu sukcesów w gubieniu kilogramów.
SzukajacaSamejSiebie
30 maja 2009, 01:02czesc kochana:)! az sie cisnie na usta, ze to tylko facet;> i nie ma co sie zloscic. a co do kondycji- u mnie na poczatku bylo identycznie, teraz 30min to nie problem:)!