Dziś już naprawdę przyszła jesień, narzeczony w końcu się uspokoił i powiedział że ślub będzie ale jeszcze nie teraz, ustaliliśmy że za ok. rok chyba że szybciej zajdę w ciążę no to machniemy cywilny. Czemu faceci to tacy panikarze ehh... nie wiem co miałoby nam się zmienić po tym ślubie, chyba tylko mi nazwisko bo reszte i tak mamy już jak małżeństwo i dom i budżet itp. Co mnie zaskakuje to fakt że zamieszkanie wspólne przyszło mu bez problemów i stresu baa nawet rozmowy o dziecku są przyjemniejsze niż te o ślubie. Myślę że to kwestia stresu przed wystąpieniem publicznym heh, niektórzy mówią że ślub to najpiękniejszy dzień w życiu ale dla wielu to po prostu jeden wielki stres i z ulgą mówią " dzięki bogu mam to już za sobą " :D
Co do diety to...jakby nie istnieje, na wage nie staje, tragedii nie ma ale i motywacji brak aby osiągać kolejne efekty. Co prawda nie jem wszystkiego co wpadnie mi w ręce jak to kiedyś bywało, jem dużo ryb, pieczywko razowe i sporo zdrowotnościowych rzeczy ale i pizza z piwkiem wpada przy weekendzie :) luz blues...
Kwiatuszek80
7 listopada 2014, 19:21U mnie było tak samo mąż nie chciał ślubu ile się musiałam nagadac ale udało się
kitty1986
7 listopada 2014, 12:10U mnie było na odwrót. Mąż chciał ślubu :-) mi w sumie to nie przeszkadzało bo tak jak piszesz żyliśmy jak małżeństwo. W sumie to 7 lat byliśmy razem przed ślubem. Nawet nie wiem kiedy już 3 lata minęły po ślubie.