Co u Was słychać? Mam nadzieje że lepiej niż u mnie...;/ Mam dzisiaj straszny humor, z resztą wczoraj było identycznie...ale dzisiaj czara goryczy się przelała...wybuchłam;/ Ostatnio nie dogaduje się z rodzicami.....tzn. nigdy nasze kontakty nie były takie jak powinny być, ale jakoś dawało się wytrzymać, ale teraz to jest jakaś paranoja....Ciągłe kłótnie, ciągłe pretensje, porównywanie do mojego brata który zawsze w ich oczach był kimś więcej...ja byłam gorsza....Poglądy moje i moich rodziców w wielu kwestiach znacząco się różnią. Ja mam juz naprawde dość, chce się wyprowadzić, żyć własnym życiem bo w tej chwili się duszę w tym miejscu....Oni myślą że ja nadal jestem tą małą dziewczynką którą wszedzie trzeba bylo prowadzic za rączkę, która nie potrafiła sama decydować o życiu, którą mogli sterować bez problemu bo wiedzieli że zawsze ich posłucham i zrobie to co mi każą......ale ja się zmieniłam, dorosłam i mam dość tego kierowania na siłe....ciągłych rozkazów. Chce sama o sobie decydować, chce coś zrobić z wlasnym zyciem a nie tkwić w jednym martwym punkcie tak jak oni....Ale najgorsze jest to że nie mogę.....jestem tutaj uwięziona....Nie mogłam podjąć wymarzonego kierunku studiów bo nie było pieniedzy na to żebym wyjechała do innego miasta. Nie mam pieniędzy na wynajem mieszkania, wiem że oni nie mają...nigdy nie mieli. Wiem że to podłe ale taka jest prawda, całe życie oszczędzali....do tego stopnia że ja mając 20lat nigdy w życiu nie pojechałam na kolonie- bo szkoda było pieniędzy...bo było potrzebne na coś innego, ważniejszego. I co z tego że chce się wyprowadzić? Co z tego że nie wytrzymuje z nimi? Skoro wiem że to nierealne marzenia.....nawet gdybym poszła do pracy...gdzie znajde prace w której będe mogła studiować dziennie, i zarabiac tyle żeby opłacić mieszkanie i jeszcze z tego przeżyć? To jest nierealne......a na pomoc finansową od nich nie moge liczyć....Czuje że marnuje sobie życie, że najlepsze lata marnuje na jakiejś pieprzonej wegetacji....
Dzisiaj nie wytrzymałam.....zaczeło się niewinnie od błachostki czyli jak zwykle, a potem się zaczeło. Wygarnełam im wszystko, wszystko co mi leżało na sercu.....potem żałowałam, pomyślałam że może nie powinnam, ale zaraz pojawiła się myśl że przecież to i tak niczego nie zmieni.....Nie mam wystarczających możliwosci żeby cokolwiek zmienić w swoim życiu....Jestem uwiązana i nie jestem w stanie tego zmienić...
Kenzo1976
3 maja 2012, 17:38Marzenia sie spelniaja,dobrze ,ze sie oczyscilas,bedzie ci lzej na duszy.