SPOILER: Nie ma tu żadnych motywacji, nawet "mistrz" ma swoje chwile załamania. To normalne, ludzkie i nie wstydzę się tego.
Nie będę kłamać, że dieta idzie mi świetnie, ćwiczenia rozkwitają, a ciało jest coraz to lepsze. Nigdy tak nie robiłam i teraz też nie będę tak robić. Szczerze powiedziawszy wszystko się sypie. Poczynając od szkoły i dużych problemów z zaległościami i innymi sprawami, poprzez relacje z przyjaciółmi, kończąc na jutrzejszym pogrzebie, na który nie potrafię się jakoś psychicznie ogarnąć. Otóż zmarła mi ciocia. Być może nie byłam z nią jakoś super blisko, jednak znałam ją i ceniłam jako człowieka. Ten pogrzeb przypomina mi o wszystkim złym co przeżyłam w swoim życiu. Staram się nie płakać, bo mam wrażenie, że jak zacznę to już nie przestanę. Jest źle.
Nienawidzę tego odrętwienia. Chcesz płakać, krzyczeć, rzucać się na ziemię, jednak nie chcesz nikomu z zewnątrz tego pokazywać. Nikt nie zrozumie, albo będzie udawał, że rozumie, co jest chyba jeszcze gorsze. Doskonale wiem, że jedyną osobą, która może mi pomóc jestem ja. Problem tkwi w tym, że nie mam siły już próbować po prostu jestem zmęczona. I nie zaradzi na to dobra w łóżku.
Co takiego robię źle? Mam dość raz po raz tracenia tych, których kocham. Jestem zmęczona przytakiwaniem, mówieniem, że wszystko gra, że się trzymam. Co rusz jestem zmuszona przywdziewać szczęśliwą maskę, mam dosyć. Ale nie mogę tego skończyć, bo nie mam tyle odwagi i komuś coś obiecałam.
Jest we mnie tyle agresji, słych emocji. Mam ochotę płakać, krzyczeć, nawet coś zdemolować. Zamiast tego wyżywam się na przyjaciołach i nie mogę tego opanować. Siłownia mi nie pomaga, nie mogę w jakiś pozytywny sposób rozładować swojego stresu. Wczoraj wytrzymałam tylko chwilę i wróciłam do domu, bo to był jeden wielki bezsens.
Jest we mnie tyle agresji, słych emocji. Mam ochotę płakać, krzyczeć, nawet coś zdemolować. Zamiast tego wyżywam się na przyjaciołach i nie mogę tego opanować. Siłownia mi nie pomaga, nie mogę w jakiś pozytywny sposób rozładować swojego stresu. Wczoraj wytrzymałam tylko chwilę i wróciłam do domu, bo to był jeden wielki bezsens.
Dobra, koniec już tego płaczliwego, patetycznego wpisu. Trzeba się ogarnąć, udawać, że wszystko jest okej i cierpieć w środku. Bo tak jest wygodniej dla otoczenia.
Mam nadzieję, że u was wszystko dobrze <3
Karo8912
21 lutego 2014, 14:57Nie tłum wszystkiego w sobie, bo to sie źle skończy.
ButterflyGirl
21 lutego 2014, 13:39Kochana wyzal sie wyplacz, wykrzycz smialo ! :-) tego mysle ci teraz trzeba!
laauraa
21 lutego 2014, 13:13Najgorsze co może być to cierpieć w środku, wtedy właśnie odbijamy sobie i za byle głupotę wyżywamy się na bliskich. Mi zawsze pomaga szczera rozmowa i wygadanie się komuś. Trzymaj się, mam nadzieję że wkrótce będzie lepiej ;*
hipa1981
21 lutego 2014, 12:45Moim zdanie powinnaś się wypłakać i wykrzyczeć nawet coś zniszczyć. Dać upust tym emocjom. A potem jeszcze zrobić sobie porządny trening, żeby się totalnie rozładować. A na sam koniec ciepła kąpiel i jakaś maseczka i będzie Ci lepiej. Pozdrawiam
never.look.back
21 lutego 2014, 12:43To nie jest dobre, kiedy wszystko dusisz w sobie, uwierz mi ;) tak się nue da na stałe.
Mata_Hari
21 lutego 2014, 12:33Weź się w garść, wszystko się ułoży. Powodzenia :)))