Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Welocyped, poziomki i ja - fotorelacja


Najpierw odbębnię vitaliowe powinności

Kalorie wciąż liczę, ale bez fanatyzmu. W sobotę nie liczyłam, bo wiedziałam, że będę jeść smaczniej i więcej, po co się psychicznie katować wyrzutami sumienia.?

Wchłanianie codzienne jest na poziomie 1500 - 2100 kcali.

Spalam na rowerze od 800 do 1200 kcali, robiąc najczęściej między 30 a 40 km, czasem trochę więcej.

Waga łagodnie oscyluje między 57,6 a 56,8.

Dzisiejszy poranek pierwszopaździernikowy powitałam ślicznym widokiem, czyli 56,8. I to pomimo wczorajszych pieczarek w śmietanie i winogron. Jak się spala, to można jeść tuczące frykasy.

 

A poza tym - w piątek była Masa.

Warszawska Krytyczna Masa Rowerowa.

Dla mnie tym ważniejsza, że pierwszy raz w życiu jechałam w Masowym zabezpieczeniu. To znaczy dostałam oczojebną odblaskową kamizelkę, zanabyłam terkotliwy dzwonek i sędziowski gwizdek. Moim zadaniem było zastawiać przejścia dla pieszych, wyloty uliczek, skrzyżowania i tory tramwajowe, żeby nikt i nic nie wbiegało/wjeżdżało w kolumnę Masową. A potem z końca kolumny jak najszybciej na początek, zaraz za policje. To najszybciej odbywa się w ten sposób, że jedzie się skrajem kolumny, dzwoniąc, gwiżdżąc i krzycząc "leeewaaa wooolna". A potem się wyprzedza na cito, na ostro, z jęzorem wywieszonym, modląc się w duchu, by nikt, żaden rower, drogi nie nagle nie zajechał, by samochody jadące z naprzeciwka jechały prosto i żeby jak najszybciej bezpiecznie(!) dotrzeć na czoło.

Christosie, niby się przejeżdża te same kilometry, co reszta Masy, tylko to tempo masakryczne przeplatane okresami prawie bezczynnego stania. Te emocje, pojawiające się, gdy niecierpliwy kierowca straszy, warcząc silnikiem. Te rozmowy z zablokowanymi na przejściach ludźmi, gdy tłumaczy się, tłumaczy, wyjaśnia i zagaduje.

Na liczniku po powrocie miałam raptem 34 km, a wyczerpana byłam jak po setce w upale.

 


Fotorelacja już bez dokładnych opisów.

Acha, Masa przejeżdżała przez Moją dzielnicę, skręcała na Moich dwóch skrzyżowaniach, mijała Moje osobiste okna.

Najpierw ja, osobiście.

Już dostałam kamizelkę i czekam. Ta mina to nie znudzenie, tylko zdenerwowanie i trema, tylko nie chciałam, by ktoś zauważył, że się boję.


To moja para od zabezpieczenia, Savil. Młodsza o połowę i wyższa o pół metra. Serio, ma ponad 2 metry i składa się w połowie z nóg. Rok temu, nie znając się, byłyśmy razem na jednej imprezie, na klubowym weselu siostrzenicy mojego mężczyzny. Ja wtedy wytrzymałam dłużej na parkiecie niż ona, hehe.


Moje pierwsze skrzyżowanie, wylot Anielewicza. Stoję i zabezpieczam, to tu na mnie warczano silnikiem i oślepiano światłami.


Ja na torach, własną piersią powstrzymuję 3 tramwaje i poganiam przejeżdżających, bo dziury w peletonie są. Skrzyżowanie Targowej, Zamojskiego, Grochowskiej i Zielenieckiej.


Riksza wjeżdża na Mój wiadukt, Saska nad Trasą Łazienkowską, popychać trzeba, bo riksza ciężka.

(między wiaduktem na skrzyżowaniem odskoczyłam na podjazd własnego domu i wycałowałam Pana i Władcę, wiedział, jakie to dla mnie ważne, jaka jestem nakręcona, wyszedł z domu i machał przejeżdżającym)


Tu zrzut z youtuba, widać mnie z prawej, przejście dla pieszych, róg Francuskiej i Zwycięzców. Moje skrzyżowanie.

 


Teraz nie ja, teraz co ciekawsze rowery i co oryginalniejsi ludzie.

Rower pełen blasku. A właściwie - odblasku. Odblasków. Zastanawiam się, jak się czuje wieczorem kierowca, który ten rower oświetli. UFO?


To jest Muzyczny_Plecak. Obecny na każdej Masie, jedzie z własną muzyką na full, lata 70-te, BeeGees, BonyM, te klimaty. Jedzie i podskakuje i tańczy.


Zdarzają się i tacy rowerzyści. Dzieciaki młodsze niż mój Stasiek, na malutkich rowerkach. Oczywiście, całej trasy maluch nie przejedzie, ale będzie pamiętał swoje uczestnictwo w czymś zbiorowym.


Poziomki to rowery poziome.

Tu jedzie Raffi, jeden z głównych pięciu organizatorów Masy. Na placu Bankowym uczył się robić jaskółki, czyli po prostu jeździć bez trzymanki. Podobno na poziomce to trudna sztuka.


A tu poziomka bardzo męska. Wystarczy spojrzeć na .. .. .. hmmm.. .. długość i masywność przedniej rury..

 

Był też chłopak na jednym kółku.


I chłopak na ślicznym, błyszczącym prawdziwym welocypedzie.


I był, jak zawsze, pan z pieskiem w koszyku. Tym razem jechał w zabezpieczeniu, z ratownikami medycznymi.


Zresztą coraz więcej zwierzaków jeździ na Masy. Niektóre w koszyku, jak kudłaty York i jak szary pudelek. Niektóre mają własną przyczepkę i bywa, że balansują ciałem, podoba im się jazda. Albo jak Ryba, taki malusieńki łysawy piesek, który jeździ na ramionach właścicieli.

 

                                                              ***

Tak właśnie powinno wyglądać miasto. Wspólnie użytkowane przez ludzi, rowery, samochody i zbiorkom.

 

 



Ps. Nie będę się wtrącała w ostatnia aferę vitaliową na forum. Ponieważ poproszono mnie o wyrażenie zdania - to tu napiszę.

Administracja prawie 2 lata temu dostała oficjalne zgłoszenie, że dziewczę w swoim pamiętniku zamieszcza zdjęcia lokalnej włoskiej aktoreczki jako swoje. Nie zareagowali. Co więcej, ponieważ dziewczę było rozsądne, sprawnie piszące i chętne do prac społecznych, to została vitaliowym moderem. Administracja była ślepa czy co? Pobłażliwa czy co?? Głupia? Naiwna?

I teraz nagle oburzenie, że dziewczę tyle czasu kradło czyjeś fotki i dawało jako swoje. Teraz? Trzeba było dać po łapach 2 lata temu!

  • toperzyca

    toperzyca

    1 października 2012, 13:40

    Jaka ta kamizelka twarzowa :) serio mówię, bardzo twarzowa. Impreza super, u nas we Wro na masie zwykle się męczę, bo straszliwie wolno jedziemy a i trasa strasznie krótka (przynajmniej za moich czasów), jak się Maniuś nauczy pedałować, będzie pedałował, a co...odnosnie PEESA..cóż razem w ciąży byłyśmy ;)...i też było zgłaszane...ale jak niektórzy mają ignora, to mają....

  • asimil

    asimil

    1 października 2012, 13:36

    Niezła impreza :-) My jeździliśmy też na dwóch kołach ale w paradach motocyklowych. Też się działo ;-) Nasz Rino lubi rower, bo można przy nim biegać. Jeździ z nim mój mąż, bo ja nie mam takiej wprawy w korygowaniu jego nagłych skoków w bok. Jak jeżdżę z nim to zostaję daleko z tyłu, bo Rino daje napęd mojemu M. On nie musi pedałować.

  • Elamela.gd

    Elamela.gd

    1 października 2012, 13:36

    przeczytałam jak zwykle z ogromną ciekawością :)))) !!!!!! Fajnie wyglądałaś !!!!

  • agnes315

    agnes315

    1 października 2012, 13:34

    wzruszył mnie widok tych zwierzaków ale pan z długą pomarańczową pałą bezcenny :))))

  • dariak1987

    dariak1987

    1 października 2012, 13:32

    To już 2 latat temu zostało to 'odkryte' ? Heh. no comment : / Zdjecia super!

  • LondonCity

    LondonCity

    1 października 2012, 13:29

    oczywiscie nie wiem o jaka afere chodzi ... jak zawsze... Dzielnas bardzo na tym wielocypedzie

  • Desperatka75

    Desperatka75

    1 października 2012, 13:24

    Musiała być świetna impreza!!! Extra!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.