Najpierw 2 rowerowe imprezy
Lipcowa Masa Krytyczna
Zabawiałam się, startowałam z samego tyłu, potem slalomem i zrywami docierałam do czoła Masy, potem stawałam z boku i liczyłam czas przejazdu całej kolumny, od zabezpieczenia masowego z przodu do policji z tyłu, w uliczkach Ursusa masowa kolumna przejeżdżała ciut ponad 11 minut.
Tu ja, uchwycona właśnie w jakimś slalomie i zrywie, w koszulce w paski.
Z tejże Masy jeszcze najmłodszy samodzielny Masowicz oraz zawsze obecny Pan z Pieskiem w Koszyku.
A swoja drogą, to jazda po estakadach Alej Jerozolimskich miała w sobie coś z rowerowej perwersji. Bo zawsze tylko ścieżką koło aut pędzących, a teraz nagle całe jezdnie dla nas.
Masa Powstańcza, edycja 2012.
Od kilku lat Warszawska Masa Krytyczna razem z Muzeum Powstania Warszawskiego organizują z okazji wybuchu powstania wspólne przejazdy. W tym roku był to szlak poczty powstańczej. Inaczej, niż przy normalnych, comiesięcznych Masach - na Masę Powstańczą jest obowiązkowa wcześniejsza rejestracja, wszyscy uczestnicy jadą w identycznych koszulkach.
to zjazd Książęca w dół, to tu się w soboty najszybciej rozpędzam
na zakończenie, jak zawsze - WSZYSTKIE rowery do góry!
Zdarzenie 1
Doba przed pogrzebem, razem z Elą kupujemy tacie koszule i czarne spodnie garniturowe. Droga przez mękę, te niedobre, te z obcisłe, te źle prążkowane, ta koszula nie taka, nie siaka, nie owaka.... bosz!
Telefon mi dzwoni, skorzystałam i wyszłam ze sklepu, niech się Ela pomęczy. I wrosłam w ziemię, zdrętwiałam. Bo telefon był z Instytutu Onkologii, z zapytaniem, kiedy pacjentka przyjedzie. Czując maszerujący po plecach tabun mrówek w lodowatych butach - uprzejmie odpowiedziałam, że pacjentka nie przyjedzie, albowiem za 24 godziny ma pogrzeb. Swój.
I zimnym głosem, zimniejszym od tych mrówczych butów, zapytałam, jak się ma obieg dokumentów w Instytucie, albowiem kilka dni temu do odpowiedniej kliniki wysłałam fax z informacją.
Stałam blada i drżąca ze strachu, złości, przerażenia, dopóki oni nie wyszli ze sklepu
Wspomnienie 1
Ach, w lipcu byłam na randce w ciemno. W łikend przed maminym krwotokiem. Dostałam telefoniczne zaproszenie, pojechałam. Nie mogłam odmówić takiej okazji. Ach, pisałam już o tym, ale potem nie było okazji foto wstawiać.
To te pyszne jagody, chciwie jedzone dwuręcznie.
I paproć.
I łagodzący zmysły niknący już zachód słońca nad Zalewem, kolory są naturalne, nic fotoszopy!
Zdarzenie 2
Ten ksiądz, którego szukałyśmy, żeby mszę odprawił, to był strzał w dziesiątkę! To co i to jak mówił - sprawiło, że myśli odrywały się od rozpaczy i wiedzione jego słowami, wędrowały w odległe rejony. Śmierć, owszem, osamotnienie i żal, ale to wszystko ujęte w nienachalną retorykę katolicką. Tata modlił się głośno, chyba po raz pierwszy od 30, a może i 40 lat. Po mszy czuliśmy się znacznie spokojniejsi.
Zdarzenie 3
Z drugim niejako powiązane.
Peregrynując po kościołach, załatwiając mszę, organistę, szukając księdza, spędziłyśmy w kościołach chyba ze 4 godziny, biorąc przypadkowy udział w kilku mszach pogrzebowych. Widzieliśmy taką, gdzie przyszło tylko 7 osób i nikt nie podszedł do komunii. Widzieliśmy taką, gdzie było dużo osób, w tym większość młoda, a do komunii podeszły tylko dwie osoby.
Na cholerę robić wystawny katolicki pogrzeb, jeżeli oprócz zmarłego innego katolika nie widać?
Na mamy pogrzebie było zaskakująco wiele osób. Jej charakter się zmienił na dużo gorsze dopiero w jakiś ostatnich 4 latach. Szeroki krąg znajomych i przyjaciół widocznie wolał ją pamiętać taką, jaka była poprzednio, radosną, pełną wigoru, pomocną.
A do komunii!!!... bosze! przystąpiło tyle osób, że zabrakło komunikantów. Ksiądz Abramowski 2 razy wracał po nowy kielich. 3 pełne kielichy komunikantów zużył. Patrzyłam na to kątem oka, szalenie byłam dumna z mamy. To dzięki niej ksiądz w trakcie udzielania komunii uśmiechał się coraz szerzej.
Wspomnienie 3
W ostatnich dniach, dla relaksu umysłowego, jeździłam dalej i dłużej niż zwykle. Między innymi z Panem i Władcą pojechaliśmy sprawdzić, jak (bardzo) zaawansowana jest południowa obwodnica Warszawy. Fajnie się jechało, tylko 2 rowery i gładziutka czteropasmówka. Poszaleć można było, pohasać! A i samoloty, startujące z Okęcia, mogłam oglądać z niespodziewanej strony.
..... przecież to widać, że one się wspinają w powietrze dzięki jakimś tajemniczym siłom, tak po niczym - wciąż nie wierzę, iż samoloty mogą latać, to tylko złudzenie. A poza tym, muszę się wybrać w to miejsce z porządnym aparatem, a nie takim dokieszeniowym pitu-pitu.
Wspomnienie 4 - śmierć roweru
Na ścieżce rowerowej domu najbliższej, tej wzdłuż Kanału Wystawowego, od lat dwóch stał przytroczony do latarni rower. Od zeszłego roku widać było że jest kanibalizowany, powoli umierał.
Teraz to już właściwie rowerowe truchło.
Zdarzenie 4
Stasiek bierze udział w coraz bardziej zaawansowanych sesjach fotograficznych. W lipcu brał udział w reklamie vanisza, jest jednym z tych dwojga dzieciaków, co w tle robią fikołki i gwiazdy na biało-szarym dywanie.
Ach, jak ktoś nie wie - Stasiek to wnuczek, po synalku go mamy.
W sierpniu rozbierał Olę Kwaśniewską. Naprawdę!!
Akurat te zdjęcia do fotoreportażu w najnowszej Vivie się nie dostały. Ale inne są. Takie, gdzie to ramiączko opadnięte dynda, to jest w gazecie, w najnowszym numerze.
Prezydentówna w roli ilato-mamy, obsypanej piątką chłopaczków.
Jak widać, brak zębów nie przeszkadza w "karierze"modela.
Wspomnienie 5
Któryś sierpniowy wieczór, krótka rowerowa wycieczka po mieście. Powrót Nowym Światem, potem Poniatowskim na drugą stronę. Za rondem Nowego Światu zatrzymały nas dźwięki walczyka "cała sala śpiewa z nami" Niemożliwe?! Na tarasie Białego Domu, dawnego Domu Partii, w najlepsze trwał dancing! Stałam zauroczona starszymi parami, wirującymi, wirującymi w walczyku.
Jak kiedyś !...
A poza tym - każdemu kres.
dziś waga nie do upublicznienia, muszę przestać kupować te pyszne Caffee Latte Carte D'or, znaczy lody
dziś Warszawska Krytyczna Masa Rowerowa, ale idę już zaraz, najpierw przejadę sobie jakiegoś biforka, a potem zbiórka o 18 pod kolumną Zygmunta
jutro rano córczę odlatuje do Danii
jestemszczupla
1 września 2012, 00:11fantastyczne zdjęcia, przeprzystojny wnuk :))) a czy zdradziłabyś jakim cudem Stasiek pracuje jako model? tzn. która agencja?
dytkosia
31 sierpnia 2012, 23:14mój Starszy też Stasiek :)
ToJaMajka
31 sierpnia 2012, 22:45Kiedy pokazywali w tv sierpniowy rajd, szukałam Ciebie:) U mnie ostatnio przeplatanka ślubów z pogrzebami.
ruti123.
31 sierpnia 2012, 22:40Za dużo tu przechwałek, jaki to piękny świat panią otacza. Wygląda mi to na nieprawdziwe, fotografowane pod publiczkę.
Milly40
31 sierpnia 2012, 22:17ps wnuczek miód malina
Milly40
31 sierpnia 2012, 22:16ja lubie, ale u mnie to jest pomieszane. Mam sporo antyków, sreber, porcelany, bardzo dużo obrazów po przodkach, ale też dużo nowoczesnych grafik, pasteli i to mam pomieszane z Ikeą. U mnie ta Ikea nie taka oczywista jest. A w ogóle to ja lubie na biało i prosto, a tu IKEA się sprawdza akurat.
izabela19681
31 sierpnia 2012, 21:48Stasiek to naprawdę bardzo przystojny młody mężczyzna.
baja1953
31 sierpnia 2012, 19:36Stasiek przystojniak, jakich mało !! To piękny czas, gdy brak zębów dodaje urody...:) Fotogeniczny ten Twój wnuk;))
advula
31 sierpnia 2012, 18:45a mnie znowu ta pizza przy stole przywołała obraz prawdziwej włoskiej rodziny.. mnie pasuje ona tam bardzo, jak Stasiek na fotkach z Olą :) co do mas krytycznych - jutro próbuję swojej-tyskiej i oby była chodź w połowie tak fajna jak Twoje :) ps.i te ręce zachłanne jagód ... :)
TazWarkoczem
31 sierpnia 2012, 18:35dlaczego robilam ten remont a nie pojechalam do Warszawy??? ;(((
yaschy
31 sierpnia 2012, 18:09Dziękuje że się z nami tym podzieliłaś Jolu. Trzeba pięknie żyć.
deepgreen
31 sierpnia 2012, 16:56Przystojniacha z tego Staska:-)Szkoda,ze moja Cora juz taka duza:-)Piekny wpis-fotorelacja.Kazdemu kres...smutne i prawdziwe.Lapmy wiec kazdy dzien!Wiatru we wlosach na rowerowaniu!
monalisa191
31 sierpnia 2012, 16:00Przeniosłam się do innego świata na ten krótki moment. Zdarzenie, które z pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego, pozwalają stworzyć piękny obraz rzeczywistości, jakiej na co dzień nie dostrzegamy. Piękny świat w którym niczego nie brakuje, przesycony emocjami - często skrajnymi - które powinniśmy chłonąć, żeby życie przeżyć godnie. PS. Stasiek zrobi furrorę - ten błysk w oku, którego pewnie nie jest świadom, przyciąga spojrzenia. Niby szczegół, a chłopak wyróżnia się na każdym zdjeciu.
Ajlona
31 sierpnia 2012, 15:12Bardzo obrazowa fotorelacja. Po takim krótkim wpisie widać ile to rzeczy dzieje się wokół nas, a my póki jesteśmy na tym ziemskim padole musimy to wszystko przetrwać.
AuntJemina
31 sierpnia 2012, 14:38ah Joleczko...cięzkie to jest ale ja już też nie mam więcej siły... a swoją drogą - bardzo ładnie wyglądasz :) super masz ten blond i opalenizne :) i tyle się u Ciebie dzieje!
wiosna1956
31 sierpnia 2012, 14:35Wczoraj przed zaśnięciem właśnie czytałam wywiad w Vivie i podziwiałam dzieciaki na zdjęciach !!!!! Stasiek super , ale gadanie Oli to takie pitu - pitu ..... młoda sympatyczna ale nic poza tym ..... A jeszcze jedno , czasami katolik nie może brać komunii , moja mama , moja siostra nie mogą !
LondonCity
31 sierpnia 2012, 14:24Zapomnialam dodac ze Stasiek fajny Wam sie przydarzyl :-)
LondonCity
31 sierpnia 2012, 14:23Widzisz przeczytalam i jedyne co moge powiedziec na temat tego reportazu (bo chyba tak to mozna nazwac) to fakt ze zycie toczy sie dalej... i chyba to jest pokrzepiajace - kiedy jedni odchodza, innym wypadaja zeby, dwastuja rowery a szpitale pod kazda szerokoscia geograficzna maja bajzel w papierach. Ciesze sie ze uroczystosci pozegnania Twojej Mamy wypadly tak jak sobie tego zyczyliscie. Pozdrawiam
sr.lalita
31 sierpnia 2012, 14:22A kto to Stasiek? Twój syn? Pięknie opowiadasz. Widać, że chyba początki jesieni i w Twoim sercu kiełkują.
luckaaa
31 sierpnia 2012, 14:09wszystko uwaznie obejrzalam i przeczytalam i entuzjazm rowerowania i rosnacego Staska , jednak ta ostatnia fota......bede ja dlugo widziala ... Odbieram ten wpis jako radosc zycia i jego nieuchronny koniec i ten smutek