1
mam za wysoką wagę, wciąż krąży między 59,1 a 58,5
jak dla mnie - nie do przyjęcia !
położywszy uszy po sobie, przesuwam vitaliowy pasek ku górze
wystartowałam przedwczoraj z rygorystycznym MŻ
ale to był falstart, bo choć cały dzień byłam grzeczna, to po odjeździe córki, wieczorem, złapała mnie chandra, i łzy wylewałam do pożeranego na zimno dużego słoika gulaszu Pudliszek, chciwie żarłam na zimno, na żywca, łyżką zupową, bez chlebka, jeszcze miałam tyle samoopanowania, że wierzchni tłuszcz wywaliłam do zlewu
ale wczoraj już cały dzień perfekcyjnie
mam nadzieje, że jutro też tak będzie i pojutrze i popojutrze i popopojutrze i ....
(Pan i Władca już nie jest Gotującą Matką Polką, i na szczęście, bo za smacznie gotuje, trudno mi było wytrzymać nie jeść)
2
Czy już wszystkie wyjazdy na dłużej mojego młodszego dziecka będą miały nerwową oprawę?
Przypominam czytającym, że w zeszłym roku na kilka dni przed wyjazdem okradziono ją ze wszystkiego i do Danii, samolotem, z kotem, poleciała na książeczkę żeglarską i świadectwo maturalne ze zdjęciem.
Nie, w tym roku jej nie okradziono.
Ale.... ! miała milionpięćsetstodziewięćset SzalenieWażnychSpraw, większość na ostatnią dobę
samolot z Gdańska jest po 6 rano i ma dwie możliwości dojazdu tam:
- albo 17:38 z centralnego expres, w Gdańsku koło północy, nocny N3 co 40 minut, wszystko na luzie i w luxusie
- albo 19:57 z centralnego, przesiadka w Łodzi Widzewie, czekanie tylko 20 minut, ale przecież pierwszy się może spóźnić, w Gdańsku Wrzeszczu koło w pół do piątej rano, potem drugi autobus dzienny, lotnisko niby blisko, ale teoretycznie dojedzie do lotniska na chwilę przed zamknięciem bramek
kilka minut po 17 dziecko wkroczyło do domu wciąż niezdecydowane, którym pociągiem zacząć podróż .. że się jeszcze musi wykąpać, że musiała przecież od serca pogadać z Mariną, że ... że ...
lekko sykliwym i słodziutkim głosem powiedziałam, że jeśli się zdecyduje na późniejszy pociąg i on się spóźni, to o 6 rano będzie siedziała na zadupnym dworcu w centrum Polski, a nie siadała do samolotu do Malmo
jeszcze z książką wchodziła do wanny, jeszcze szykowała sobie mazidła - ale potem chyba wyobraźnia nie dała jej spokoju
i nagle z łazienki słychać ryk godny łoszy w rui - mamo, dzwoń po taksówkę, ma być za 10 minut !!!!
Dopiero teraz zaczęły mi się trząść ręce
gdzie ja mam kartę taxówkową, wrzucić kanapki do torby, to się nie chce zmieścić, taxi pod dom poproszę za 10 minut, zasilacz do komóry i zasilacz do laptopa wsadzić do podręcznego, nie susz włosów, weź ręcznik do taksówki, popchaj tu kolanem, to się suwak dosunie, no! pchaj!, masz 30 zł na coś do picia, zamknę swoimi kluczami, nie, nie podjeżdżaj, już zbiegamy do taksówki, jedź na centralny, peron 1 - to do męża, panie, jedź!!! mamy 9 minut na dojazd, jak to się nie da??!, do cholery, po coś są te buspasy, błagam szybciej, a Ty wycieraj te włosy, tu ma pan lukę, proszę docisnąć ten pedał, o zobacz, na tych światłach stoi też tata, panie taxiarz, ja tu już panu dam forsę, reszty nie trzeba, tylko jak najbliżej niech pan stanie wejścia do pierwszego peronu, jak to się nie da, pan na pewno wie, gdzie i jak, na dół!! rany, nie stukaj tak tą walizą, gdzie ten peron??! prawo?, lewo?, prawo!... o rany, na obu torach stoją, to ten!!!! konduktorka się do drzwi schyla, żeby syczek uruchomić!!!! rany!!! torbę podręczną łapię na wyciągnięte ręce i (specjalnie) łomocąc i waląc głośno obcasami (nowe butki,nowe fleki) po żelaznych ruchomych schodach pędzę w dół . . . efekt natychmiastowy, pół peronu łebki jak na śrubach obraca zgodnie i synchronicznie w kierunku łomotu, mam bardzo dobre obcasy!!!! konduktorka też, zaskoczona zastygła na te upragnione 30 sekund, dobiegłam i dysząc i bardzo uprzejmie i z promiennym uśmiechem pytam, czy to pociąg do Gdańska i czy można kartą płacić, oczy oczekujących się ode mnie nie odrywają, teraz dopiero dobiega córczę, oddaje mi ręcznik z mokrych włosów i wskakuje do drzwi, konduktorka jej podaje podręczną, bo ja w prawym ręku przez ten bark całkiem nie mam siły, zamyka syczkiem drzwi i w tym momencie drugimi schodami ruchomymi zbiega/zjeżdża ojciec dziecka, stukam jej rozpaczliwie w szybę, otwórz! otwórz!!, łby oczekujących twardo oglądają przedstawienie, konduktorka pokrzykuje o odsuniecie się od torów, i jeszcze się dotknęli palcami !......
zdjęłam paltocik, szalik, torbę oddałam i pochylona, oparta ramionami o kolana, dyszałam, ledwo się trzymając na nogach
Na górze schodów ruchomych odwróciłam się i z uśmiechem godnym gwiazdy filmowej pomachałam wszystkim wciąż wpatrzonym łebkom na śrubkach, co se będę frajdy żałować?
elkati
12 stycznia 2012, 15:44jakby co obcasów stukających pożyczysz??? mój brat ma w zwyczaju takie wyjazdy uskuteczniać...
mikrobik
12 stycznia 2012, 15:01Skąd ja to znam? Moja córeczka to jakby odbicie Twojej. Odetchnęłam dopiero po tym jak się wyprowadziła do swojego osobistego mieszkania i ja tego nie widzę, bo pewnie do tej pory już szlag by mnie gdzieś po drodze trafił. U mnie było jeszcze suszenie suszarką do włosów butów, które się uprało tuż przed wyjazdem, na lotnisku (wyjeżdżała do Singapuru) okazało się, że wzięła nie tę kartę płatniczą, bo na koncie do którego wzięła kartę nie miała środków, etc., etc. Po prostu ten typ tak ma. Najważniejsze, że w końcu wszystko się da poukładać, dobrze się kończy i dziecko mnie pyta:"I po co mamo te nerwy? przecież jest ok." Tuż przed świętami miałam telefon"Dzwonię z księgarni X pod hasło MAMA, właściciel tego telefonu zostawił go przy kasie i aparat jest do odebrania........"
agnes315
12 stycznia 2012, 14:58zwariowana rodzinka :)))))))))))
haanyz
12 stycznia 2012, 14:38;-))))))))))))))))))))))))))))))))0 no zywcem z Chmielewskiej! ;-))))))))))))))))))))))))))))
kitkatka
12 stycznia 2012, 14:36Boska jesteś! Czytałam z zapartym tchem. I napewno nie kazałaś mi żreć tylko leżeć i pachnieć. Ot i taki ze mnie luksus co się pasztetowej nażre. Pozdrówka
monalisa191
12 stycznia 2012, 14:34hej przygodo! Przekroczenie granicy na patent zelarski pamietam a akcje na peronie chcialabym zobaczyc - jak secna filmowa:) gulasz na zywca, az mi sie slinianki aktywowaly. Chyba czas na jaka golonke z pieca!
DuzaPanna
12 stycznia 2012, 14:32hahaha, a myślałam, że to ja robię wszystko na ostatnią chwilę i mam napięty grafik w podróży :)))))))))))
wiosna1956
12 stycznia 2012, 14:30no !!!!!!!!!! uf !! aż ja się zmęczyłam !!!!! -
jolajola1
12 stycznia 2012, 14:25nie, nie zawsze!!!! dopiero DRUGI raz, one NORMALNIE zą zawsze zorganizowane i planujące, mówie, to dopiero taki drugi zwariowany wypadek/przypadek
adador77
12 stycznia 2012, 14:20Ty Jola masz zawsze wyjatkowe pozegnania ze swoimi pociechami:)
baja1953
12 stycznia 2012, 14:20Zasapałam się czytając...uff, Jola, córeczka wyjechała z fasonem, z petardami i orkiestrą dętą:) Waga spadnie, to tylko fanaberie wagowe związane z rozstaniem, nic poza... Ja nadal dzielnie upuszczam wodę, a jutro wchodzę na MŻ... Cmok:)