Urlop - wyzwanie dla diety
- I to ogromne wyzwanie...! Wybieram się jutro z rana na 9 - dniowy pobyt nad polskie morze. Jadę z rodzicami Lubego i z góry mi oznajmiono, że posiłki tam nie będą dietetyczne, bo po to jest urlop, żeby sobie trochę odpuścić. Zgadzam się z tym i
- na pewno zjem tam duże porcje lodów (przez 3 na 9 dni)
- alkoholu oszczędzać nie będę (przez 3 na 9 dni), ale w zamian:
- zabieram odzież i buty do biegania (porannego nad polskim morzem, ah ), postaram się codziennie rano przez 40 minut <--- pamiętajcie, żebym się rozliczyła z Wami z tym postanowieniem ;)
- możliwie często jak się da, pływanie na desce po Zatoce :) Luby nie odpuści :)
- rowerek do objeżdżania okolic, na pewno poświęcę jeden dzień na taką wyprawę
- długie spacery krajoznawcze po obiedzie (oczywiście zależne od pogody)
- Niestety ciężko mi będzie utrzymać kontakt z Wami, ponieważ panuje tam totalne odcięcie od świata "sieciowego", heh. Stąd też napiszę zaraz po powrocie
- Liczę na to, że waga po tym czasie nie pójdzie w górę, a utrzyma się lub co lepsze spadnie
- A dzisiaj odnotowałam kolejną recesję masy :D Ważę uwaga: 65,5 kg! :) Obym podała tę samą wagę w niedzielę za tydzień ;) Trzymajcie się, buźka!
Powrót po 5 latach, można?
- Wstrzymuję się z edycją profilu po wielkim powrocie, ale niebawem jak się tu powtórnie zaaklimatyzuję nie omieszkam wprowadzić kilku zmian. Na razie krótko:
- Ważę: 66,3 kg (cel niezmienny od lat to 59 kg :), a przypomnę, że jak zakładałam Pamiętnik ważyłam 74 kg
- W międzyczasie (a dokładnie w grudniu 2012) osiągnęłam już wagę 63 kg (to była metamorfoza z prawdziwego zdarzenia, przewinęła się nawet przez forum), niestety potem przez zaniedbanie kilogramy szły już tylko w górę...
- Obecna motywacja - ślub! :) Poznałam w międzyczasie cudownego Mężczyznę, z którym chcę się związać na całe życie. Mam jeszcze trochę czasu, a dokładnie, hmm...10 miesięcy :D Wierzę, że dam radę obalić te 7,5 kg i utrzymać wagę :)
- Postaram się systematycznie opisywać moje poczynania, oczywiście z dodatkiem zdjęć, które mam nadzieję posłużą kiedyś do przedstawienia mojej metamorfozy ;)
Ruchy...Kluchy...Leniwe
Ciężkie są dla mnie dni, gdy nie wyściubiam nosa za drzwi
mieszkania, a dzisiejszy niestety się do nich zaliczał. Człowiek dusi się wtedy
w czterech ścianach (noo..może jest ich trochę więcej) nie mogąc
odetchnąć świeżym, nieskażonym powietrzem. Wdycha tylko unoszące się
mikrodrobinki budowlanego materiału. Ok, byłam parę razy na balkonie. Ale to
nie to samo co wyjście na łono natury. Ehh...jak ponarzekać to ponarzekać Takie przesiadywanie w
domu jest też niezłą okazją do penetracji lodówki. Jeżeli nie kontroluje się
apetytu i nie ma nic specjalnego do roboty to łuhuhu i nieszczęście gotowe. Na
szczęście (tuż za rogiem jest Żubr :P) postanowiłam dożywotnio przyjąć nowe
nawyki żywieniowe (powiało grozą ;) i nie śmiałam dokonać przestępstwa na tle
rabunkowym wyposażenia sprzętu chłodniczego. Drugi dzień -udany pod względem
odżywiania. Bez słodyczy i zdrowo:
* pół ciemnej buły+ser żółty+sałata+pomidor+herbata zielona z pigwą
* kawa 3in1+truskawki
* kalafior(parę kawałków)+klops+odrobina mizerii
* pół ciemnej bułki+sałata+szynka+pomidor+herbata zielona z pigwą
A z ćwiczeń tradycyjnie:
- 200 brzuchów
- 0,5 h- trening interwałowy z Shape-a
- rozciąganie, rowerki, parę ćwiczeń z ciężarkami na "oponki"
Aktywność fizyczna jest dla mnie ważnym elementem dnia (szkoda tylko, że
efektów jeszcze nie widać) tym bardziej jeżeli leży się przez jego większość na
kanapie i pisze pracę licencjacką :P
I jedziemy kluseczki ;)
Photo na Starcie - Królowa Kiełbasek...
No i zaczęła się długo odkładana walka z nadmiarem masy. Jeszcze dzisiaj usłyszałam od mamy komentarz, że nabrałam "trochę" ciałka i dlatego powinnam iść z tym do endokrynologa. Na niedoczynność tarczycy leczę się od dwóch lat. Narząd jest uszkodzony więc jestem skazana na hormony do końca życia. Myślę, że to też w jakimś stopniu spowodowało ten nagły przyrost tkanki tłuszczowej. W ciągu 4 lat przybrać 22 kg to chyba nie jest normalne i zdrowe. Powracając do ataku na teren wroga :D Ta niedziela była naprawdę wyjątkowa, z tego względu, że nie chapnęłam ani jednej słodkiej przekąski. A zwykle w ten dzień nadrabiałam braki energetyczne z całego tygodnia. Tym razem nic. Od rana dostarczyłam żołądkowi (jak na spowiedzi:-):
* razową kanapkę z szynką wiejską, pomidorem i sałatą + herbatę zieloną + kubeczek jogurtu owocowego[panna cotta z truskawkami--->mniami]
* pomarańczkę + kawę 3in1
* 2 naprawdę niewielkie kawałki schabu "z rękawa"+ kaszę gryczaną+ gotowaną młodą marchewkę+ zieloną herbatę
* małą porcję płatków czekoladowych (nie uznaje ich za słodycze) zalanych świeżym, wiejskim, ze smakiem gratis mlekiem 1,5%
Z kolei moja aktywność fizyczna ograniczyła się do następujących działań:
# 200 brzuszków
# 0,5 h z Shape-em - trening interwałowy
# ćwiczenia rozciągające, rowerek(przebieranie nóżkami na leżąco :D)
# 3 wyskoki radości (prawie do sufitu;) przy strzeleniu goli przez Argentynę :)
Poniżej prezentuję zdjęcie z rana...Ola boga, niech to będzie przestroga. Zanim sięgniesz po coś na ząb przypomnij sobie ten obrazek i odpowiedz na pytanie "Czy warto?" :P
Tak prezentował się mój dzisiejszy, drugi w społeczeństwie Vitalijek dzionek ;-)
Pozdrawiam!
Kontemplacja i Start w Vitalii
Długo rozważałam nad tym, czy warto założyć konto na Vitalii. W końcu dotarło do mnie, że to ma sens. Widząc ile z Was odnosi sukces w walce ze zbędnymi kilogramami właśnie dzięki wzajemnemu wsparciu i diecie. Tak, też chcę się w to włączyć :) Startuję z 74 kg przy wzroście 170 cm. Co może mi pomóc: ćwiczenia, codziennie staram się poświęcić około 2 godzin na aerobic z Shape-a, rozciąganie, skłony i 200 brzuszków. Co może mnie osłabić: duże ilości posiłków, w których dominuje tłuszcz(oczywiście nie dosłownie)- kuchnia i nawyki przejęte od mamy, druga rzecz to słabość do wszystkiego co słodkie. Ehh...te węglowodany rafinowane, ponoć każdy słodki produkt zawiera w sobie substancje uzależniające. Może powinnam zapisać się do jakiejś kliniki odwykowej??? ;>