Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

KILKA LAT AKTYWNIE UPRAWIAŁAM SPORT. BYŁAM BARDZO SPRAWNA FIZYCZNIE, TERAZ JESTEM OCIĘŻAŁA. W TRAKCIE CIĄŻY PRZYTYŁAM 14 KG. PO CIĄŻY SCHUDŁAM SZYBKO WAŻYŁAM NAWET MNIEJ NIŻ PRZED CIĄŻĄ I PO TRZECH MIESIĄCACH ZACZĘŁAM TYĆ. MAM WRAŻENIE ŻE MOJE TYCIE NIE MA KOŃCA. NIE MAM CZASU NA POSIŁKI, WIĘC JAK MOŻLIWOŚĆ JEDZENIA ROBIĘ TO SZYBKO I DUŻO, DOJADAM CZASEM PO DZIECKU BO MI SZKODA WYRZUCIĆ JEDZENIE. DLACZEGO CHCĘ SCHUDNĄĆ? BO ŹLE SIĘ Z TYM CZUJĘ I CHCĘ BYĆ ATRAKCYJNA DLA MOJEGO PARTNERA I MOŻE WZBUDZIĆ W NIM TROCHĘ ZAZDROŚCI... BO KOMU PODOBAJĄ SIĘ TAKIE PULPECIKI...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 23261
Komentarzy: 209
Założony: 19 lipca 2009
Ostatni wpis: 19 lipca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beatapaulpon

kobieta, 48 lat, Środa Wielkopolska

167 cm, 80.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 lipca 2017 , Komentarze (2)

Witam wszystkich serdecznie... chyba setny raz. Znowu przywaliłam z waga do 83 kg. Tylko w Was moja nadzieja. Znowu próbowałam chyba wszystkiego... dieta jabłkowa, gotowane jajka,jakieś dziwne specyfiki... długa lista prób. I co? 2 kg w dół i 3 kg w górę. Porażka.  Byliśmy na wakacjach... strój kąpielowy w rozmiarach namiotu wojskowego, kupiłam prześliczna sukienka... no i założyłam ja może na 5 minut...tu wałek tam fałda ja pier...zdjelam schowalam na lepsze czasy... byle nie wyszła z mody. Ale dam radę upadlam tak nisko ze nie pozostało mi nic innego tylko podnieść się, poprawić koronę i wziąć się za siebie. Dzisiaj ambitnie podeszłam do sprawy i na jutro przygotowałam sobie śniadanie i obiad resztę ogarne jak wrócę z pracy. 

18 sierpnia 2016 , Komentarze (3)

Jak zwykle szału nie ma... dieta raczej marnie. Schudłam 1,5 kg i zapał minął. We wtorek wylatujemy na Zakynhtos a ja dalej wyglądam jak tuczone prosię... wałki tłuszczu zwisają się na boki. Brak słów... miotam się między pracą a domem teściowej, mamy i moim... i jeszcze wymyśliłam sobie remont u nas. Chyba mnie porąbało.. czasu do siebie nie mam a wczoraj wieczorem malowałam sufit w łazience. Ale tak naprawdę to chyba ten remont sprawia mi najwięcej przyjemności. Jakby nie było to jakieś zmiany w życiu. Zmęczona jestem tak bardzo, że wczoraj popołudniu padłam na ryj przed malowaniem i zasnęłam tak twardo że moje dziecko sprawdzało czy żyję bo nie było słychać jak oddycham, do tego jeszcze złapałam jakąś infekcję i kaszel mi płuca urywa. Ale dam radę muszę się ogarnąć i poukładać wszystko w głowie na swoje miejsce. Brak mi motywacji... jakiegoś kopa żeby ktoś mnie wspierał. Sama nie wiem czego chcę. Na pewno mieć to 65 kg... ale kiedy? I w jaki magiczny sposób? 

20 lipca 2016 , Komentarze (3)

Wygląda to tak: diety jeszcze nie mam ale staram się jeść podobne potrawy jak w dietach wcześniejszych. Nie palę od poniedziałku... ciężko jest mam takie chwile że mogłabym zabić,,, nawet wzrokiem. Wczoraj i przedwczoraj pojeździłam rowerkiem stacjonarnym zrobiłam po 16 km i spaliłam po 240 kcal. I wiecie co mnie wcurwia... mam taki mały pokoik gzie stoi mój rower więc weszłam tam po cichutku żeby nikt mnie nie zlokalizował... ale nie mam w życiu szczęścia niestety... najpierw przyszła moja córka wzięła komórkę i zaczęła grać jakby pozostałe 120 m2 nie istniało... potem przyszedł pies za nim kot a potem jeszcze moja mama z tekstem "a ty znowu jeździsz ciekawe dokąd" miałam ochotę odpowiedzieć... jak najdalej stąd a poza tym poszli mi stąd bo to moje miejsce. Oczywiście nie powiedziałam nic tylko pedałowałam dalej jak chmura gradowa.

18 lipca 2016 , Komentarze (6)

Witajcie. :)Znowu przybywam sfrustrowana, utuczona jak prosię i przerażona wagą. (szloch)Dzisiaj jest ten dzień który obiecywałam sobie i wszystkim że nadejdzie. Weszłam na wagę w piątek i dostałam weekendowej traumy... 81 kg. Rzucam wszystko...żarcie, papierosy i dotychczasowe życie kiedy nie miałam czas dla wszystkich tylko nie dla siebie. Na wakacjach już byliśmy i powiem szczerze że nie oglądałam  zdjęć ze strachu jak wyglądam. Jestem nałogowym obrzartuchem i nie czarujmy się nie ogarnę wagi i wyglądu teraz to za dwa lata mam 100 kg.(strach) Mam nadzieję że dam radę... będziemy się często spotykać. Pozdrowionka

25 kwietnia 2016 , Skomentuj

Dlaczego zawsze jak planuję zrobić coś dla siebie to musi wszystko szlag trafić(szloch). Za każdym razem jest tak samo:<. Dość ze moje życie i tak jest dość skomplikowane to jeszcze teraz jak już się w miarę odnalazłam w tej porąbanej rzeczywistości to musiało znowu pieprznąć. Ambitne plany znów poszły... Cały dzień organizuję życie innym a dla mnie nie wystarcza czasu. A jak już mam chwilę o marzę o tym żeby usiąść i nic nie robić. Idzie lato a ja znowu na plaży nie będę wyglądać jak foka tylko jak mors(strach)

Mam nadzieję ze w tym tygodniu się ogarnę na swoją korzyść. Oby tak było bo moje plany wiadomo co... Ponarzekałam nic mi nie ulżyło, bo musiałabym kląć na wszystko ale nie o to chodzi. Może zamiast pięciu minut na sofie z wyciągniętymi nogami to dresik i do roboty. Może wreszcie będę potrafiła zadbać o siebie? A może nie? Zdam Wam relacje za kilka dni(pa)

25 listopada 2015 , Komentarze (7)

Moje Kochane:D. Mam dwójkę... moją piękną dwójkę. Nawet sobie nie wyobrażacie ale cały dzień mi się pysk śmieje. :D.Moja dentystka jest mistrzynią świata. Wreszcie wróciła z tego cholernego Dubaju i przyjęła mnie. Nawet nie widać że miałam jakąkolwiek awarię;).  Wracając do poprzedniego wpisu to siwa jestem-niestety...nawet mój o dziesięć lat starszy mąż nie ma siwych włosów. Po drugie nie czarujmy się jestem "utytłana" znaczy o bardziej okrągłych kształtach niż BMI przewiduje. W końcu przez to tu jestem:). Walczyć będę aż nie osiągnę 68 kg. I kropka. Tym razem się nie poddam. Planuję wziąć udział w metamorfozie... to chyba najbardziej mnie motywuje. Miłego wieczorku

21 listopada 2015 , Komentarze (9)

Jak na razie jakoś się trzymam. Dieta nie jest zbytnio uciążliwa. Waga spada... ale dlaczego tak wolno:<. Czy ja już nie mogłabym być szczupła? Życie jest niesprawiedliwe, kocham jeść a nie mogę a inni mogą... dlaczego??? A do tego załamał mi się ząb...qźwa. Prawie się nie odzywam bo to dwójka... dziewięć stów mi z pyska wyleciało. Moje cudne koronki. Ja pitole. Gruba, siwa i bez zębów. Szlag jasny. W poniedziałek do dentysty mam nadzieję że coś z tym zrobi a jak nie to SUPER GLUE]:>. Dość narzekania. Pośladki zewrzeć i do przodu. Miłego weekendu kobietki

16 listopada 2015 , Komentarze (1)

Po kilku miesiącach udało nam się spotkać z naszymi przyjaciółmi.:D Do tej pory zawsze ktoś z nas był w pracy. W związku z tym, że to była nasza kolej na imprezkę to przygotowanie żarełka wypadło na mnie(lody)(tort)(kurczak). Nie przeszkadza mi to ale... nie chciałam katować ich moją dietą nawet nie przyznałam się że mam szlaban na koryto... No i zgrzeszyłam, nie jakoś strasznie ale dręczą mnie wyrzuty sumienia. Poza tym czuję ociężała i w sumie nie wiem co bardziej mnie gnębi to jedzenie czy ten diabełek co szepcze do ucha "no i wymiękłaś"]:>. Od wczoraj już dieta ścisła. Aż się boję wejść na wagę w piątek bo czuję się jak słoń. Brrrrrrr... okropne uczucie.

8 listopada 2015 , Komentarze (2)

Witajcie. Pewnie nie jestem odosobnionym przypadkiem dzisiaj pracującym:). Jak znam życie to albo jesteście w pracy, albo pracujecie w domu. Na jedno wychodzi. Minęły dwa tygodnie i trochę schudłam, cm też poleciały a ciuchy jakby luźniejsze. Fajne uczucie, :Dbardzo motywujące. Przez dwa tygodnie zgrzeszyłam RAZ:( i wrąbałam trzy krówki od młodej. Jak na mnie to niezły wyczyn. Cieszę się, bo znowu poprzestawiało mi się w głowie i dam radę na diecie(cwaniak). Z ćwiczeniami mi nie idzie...brak czasu. Rano wstaję o piątej i do pracy, przez cały dzień full obroty a wieczorem padam na twarz. Pewnie przez to odchudzanie pójdzie wolniej. No cóż mówi się trudno! To tyle, pracuję dalej a Wam życzę miłej, leniwej niedzieli(pa)

18 października 2015 , Komentarze (3)

Witajcie 

Moje życie jak najbardziej zakręcone:|.Wydawałoby się ostatnio że bardziej być nie może a jednak... Moja mama w dalszym ciągu walczy z rakiem, teściowa miała udar niedokrwienny a że mój mąż to jedynak... to wiadomo co... Dzisiaj dotarło do mnie, że całe moje teraźniejsze życie jest podporządkowane komuś. Nowa praca, dziesięcioletnia córka, mąż, dom i cała reszta. W zasadzie robię wszystko dla wszystkich a dla siebie niewiele:(. Znowu nie mam reguł...jem nieregularnie i najczęściej śmieci(hamburger)(pizza)(frytki), opijam się pepsi i pochłaniam straszne ilości słodyczy(czekolada)(donut) tak jakby to było lekarstwo na wszystko. Oczywiście kilogramy przywaliły]:> co mnie najbardziej wkurza. Porażka...muszę zrobić coś dla siebie. I właśnie zaczynam nowy etap w życiu. Trzymajcie kciuki.(pa)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.