Jak rozpoznać wroga
poczytałam dziś trochę na temat tego jak się wszyscy odchudzają co robią i co robili, itp, itd. Po 2 godzinach nad różnymi artykułami doszłam do wniosku, że najpierw muszę określić to co mnie zgubiło, wypisać wszystko i zawsze mieć przy sobie, żeby pamiętać. To co doprowadziło mnie do takiego stanu w jakim teraz jestem (a dokładniej na granicy z otyłością), to:
1. tabletki anty, po których przytyłam 10 kg
2. wycięty wyrostek, po którym przytyłam 5 kg i chyba nadal przez to tyję, ba nawet nie trzymam jakiegokolwiek poziomu...
3. za dużo fast foodów i gotowych dań, a za mało warzyw i owoców
4. brak obowiązkowego na uczelni zajęć wychowania fizycznego. Skończyłam studia, więc teraz to już jest kompletny brak jakiegokolwiek obowiązkowego ruchu
5. jak jestem u rodziców to zawsze są na wierzchu jakieś łakocie, czy to słodycze, czy to chipsy, którym nie potrafię się oprzeć
To chyba główne przyczyny tego, że od liceum, gdzie ważyłam jakieś 65 kg i mieściłam się w rozmiar 38-40, po 5 latach studiów, a właściwie to w ciągu ostatnich 3 lat głównie, dobiłam do 86 kg...
Gdzie tak na prawdę jest to trochę dziwne, bo mam cudownego faceta, który uważa, że jestem najpiękniejsza na świecie i nie ważne jest dla niego to ile ważę i w sumie to nigdy nie miałam problemu z facetami, czyli raczej nie ma tutaj żadnego problemu od strony psychicznej, a jednak aż tyle teraz ważę... przez co szybciej się męczę i na prawdę przestaję siebie powoli akceptować, a kiedyś nie miałam z tym żadnego problemu...
Wydaje mi się, że muszę zacząć od tego co proponują tu inne osoby, a mianowicie:
1. zapisywać każdego dnia co jem i o której godzinie
2. zapisywać jakie ćwiczenia wykonałam
3. rozpisywać jadłospis na każdy dzień do przodu (czyli planowanie posiłków)
4. ważyć się raz na tydzień o oglądać efekty
5. wyznaczyć sobie jakiś deadline, albo cel, od kiedy do kiedy ile zrzucam, ale też bez jakiejś przesady, bo przecież nie chodzi o to, żeby popadać ze skrajności w skrajność
Ech, zobaczymy, ale mam nadzieję, że w najbliższe wakacje nie będę się wstydziła wyjść w bikinii i dobiję do tej około 60-tki ;)