Nie dość, że odchudzanie samo w sobie jest wyzwaniem, to ja utrudniłam sobie sprawę zaczynając dokładnie 12 grudnia z wagą wyjściową 68.6 kg. Wiedziałam,że w Święta nie będzie łatwo...
19 grudnia => waga pokazała 66.9, czyli -1,7kg
26 grudnia => 66.3, czyli -0.6kg co uważam za ogromny sukces ;-)))
2 stycznia => 65.9, czyli -0.4 ( grunt, że minus a nie plus ;-) )
Najbardziej obawiałam się ważenia noworocznego, ponieważ byłam na imprezie Sylwestrowej gdzie serwowali na prawdę pyszne jedzenie. A ostatnie danie ciepłe było chyba o 4, prawie jak na weselu :-)
Tak więc, w miesiącu grudniu schudłam łącznie 2.7 kg
Moim marzeniem było zobaczyć 5 zamiast 6 i cudem, ale się udało ;-)
Następne ważenie w kolejny czwartek.
Nie jest łatwo... co chwilę jest okazja żeby zgrzeszyć...
Ćwiczę na orbitreku 30 min dziennie. W Święta zrobiłam sobie wolne i nie jeżdziłam, a tak to nie ma zmiłuj... i kręcę... cała mokra ;-)
Mam chyba taką przypadłość jak wagooporność, bo trzymając dietę i ćwicząc zawsze chudnę znacznie mniej niż moje koleżanki. Jest to frustrujące, nie powiem, bo trudno nazwać utratę wagi o 0.4 kg spektakularną. Ale wiem, że muszę być cierpliwa i sumienna. Już raz schudłam w 2009 roku z 71kg do 59. W 2012 ważyłam 63, a w 2013 pożarłam stres i wszystkie smutki :-(
Życzę wszystkim wytrwałości na ten Nowy Rok :-)