JESTEM Z POWROTEM
Po takiej podrozy nastepuje dlugie milczenie...Nie ma slow, by ja opisac! Teraz - emocje daja znac, a kiedy osiada na dnie mojego serca, do glosu dojdzie madrosc, ktorej dostarczyla mi ta podroz...Ale, to potem...Teraz, coz, lzy, ktore nie uronione przy Chorym - plyna po policzkach...setki lez...Musi sie wszystko wypelnic...A na radosc, tez przyjdzie czas...
dziewiaty dzien bez M***
Ale, juz pod koniec - M*** zjawia sie usmiechnieta! A ja coz, szkoduje nad Jejutrata nalepszej czesci wyprawy...Owszem, ciesze sie, ze jestesmy razem, poza wszelka watpliwoscia! Corka stracila 2kg (cos w koncu o diecie, dla przypomnienia mojego tutaj jesteswa!), co jest dobra wiescia, bo byla juz zbyt okragla.Teraz je malo, ale czesciej...Zobaczymy!
Ja natomiast, juz malo co jem (o , znowu - na temat pisze!)..Nerwy...W koncu , kupilam bilet, wylot we wtorek, ale to pierwszy etap...Sciska mnie w zoladku..A drugi etap? Musze juz teraz zarezerwowac cos, bo jak wroce, to moze byc zapozno na zalatwienie czegos...
Siodmy dzien( a wlasciwie osmy) bez M****
Nie wiem, jak liczylam, ale powinien byc osmy dzien...Nie, do liczenia nie mam glowy! Byc moze -dzisiaj juz poznym wieczorem - przyjedziesz do domu...Napisalam do Ciebie list, z prosba o rozwazenie swojej decyzji, bo szkoda mi bedzie Twoich nieprzezytych przygod! Ten drugi tydzien - jak wszyscy doswiadczeni Gorale mawiaja-to pestka! I tego mi bedzie szkoda...Ale, jak przyjedziesz do domu - to tez bedzie dobrze! O reszcie spraw z zycia doroslych - nie wspominam, bo sters goniony stresem, nie pomaga nikomu! Dobrze, ze choc upal zelzal do 25 stopni, bo juz nie bylo czym oddychac!Plany podrozne-wszytskie w "zawieszeniu", bo musze poczekac do niedzieli, by w koncu wyruszyc, tam , gdzie moze nie cha mnie widziec, ale ...Koncze juz, bo mam pokoj do "zrobienia"...to na razie...
Szosty dzien bez M****
Kochana Corciu, wlasnie dzisiaj, po tak krytycznym dla nas dniu (wczorajszym) dowiedzialam sie od fizjoterapeuty, ze wchodzenie pod gore( w fizycznym wymiarze ) ma duzo wiecej zalet niz schodzenie z tejze gory! Czy Ci to cos mowi? Obgadamy te zalety jak juz wrocisz do domu...Ide dalej pracowac, odkrywajac zalety zycia "pod gore"...
Piaty dzien bez M****
Slonko, balam sie i przeczucia sie spelnily! Otrzymalismy od Ciebie list, ale on byl juz kropla wypelniajaca czare bolesnych wypadkow...Zaslonie Cie przed nimi, Ty masz swoj problem, bo tesknota za domem, mama., tata, Sandy...Rozumiem, ja przeciez juz widze, ze przejelas genetycznie -spory ciezar mojego charakteru, ktorego czastka jest przywiazanie sie do jednego miejsca, ludzi, sytuacji....
No, coz, gdy ja bede pracowala, Ty bedziesz w drodze powrotnej do domu...Szkoda, ze nie uda sie Tobie wytrwac do konca turnusu.Bo, jak juz sie "zakotwiczysz" w domu, jedyne, co Ci zostanie w pamieci-to ogrom przygod, i...zal, ze ucielas w polowie te piekna przygode! No, ale...Ja Cie przywitam pelnym sercem radosci! Tego musisz byc pewna! Zadnych wyrzutow, ale pozniej , wrocimy do analizy calego tam pobytu, by w przyszlosci uniknac problemow.
Zaraz, na drugi dzien po Twoim powrocie - ja musze ruszyc w droge ..w najtrudniejsza-dotychczas podroz. Potem - powrot, i za dwa dni - pewnie juz z Toba - druga - nie mniej trudna podroz...Boze...Nie bede mogla pomoc Twojej Cioci, nie pasuje moj szpik kostny...z reszta, nic juz nie pasuje...A Ludzie mowia, ze Nadzieja umiera ostatnia!
Czwarty dzien bez M***
Kolejne dni upalne...Mimo klimatyzacji - w mieszkaniu dochodzi do 27 stopni C...
Sandy wyglada na zadowolona, podsuwam Jej coraz to lepsze kaski, a ona zyje jak krolowa!
J. chadza z kolegami na basen (o , cud! codziennie!)
Chyba musze zfinalizowac nasza ewentualna podroz do S. Polecimy samolotemdo Vancouver, a potem - albo pociag, albo samochod - jesli ktoras z Twoich kuzynek po nas wyjedzie...Musze jeszcze tylko "wybadac" teren.
Chcialabym miec jakies zdjatko (chociaz) z Twojej wyprawy! Ojej! Wlasnie sobie uswiadomilam, ze nie sprawdzilam juz poczty trzeci dzien! Moze juz cos tam od Ciebie jest? Spadam!!!
Dzien 3 bez M***
Jak przewidywalam, upal rozlozyl mnie na lopatki! Tylko zrobilam male zakupy po pracy, w tym - ulubione przez Ciebie "kurze lapki", juz sa w zamrazalce, jak wrocisz, uracze Cie nimi!
Jak Ty tam w takim upale sie odnajdujesz? Chyba "ciurkiem" siedzicie w wodzie, to bylaby radosc dla Ciebie!
Dbam o Twoja Sandusie, a jakze!
Pozatym...jak to moze byc bez Ciebie....
Dzien 2, bez M***
Ufff, jak goraco! Druga noc bez Ciebie, jakos zeszla bez strachow. Pewnie zmeczenie ukolysalo mnie do snu, z Misiem u boku...
Nie otrzymalam telefonu od Ciebie, co znaczy, ze z Toba - mniej-wiecej- wporzadku, oby tak bylo w kazdym szczegole!
Jutro rano i de do pracy, jakos mi zleci, a popoludnie-pogoni mnie zmeczeniem do szybkiego zasniecia, i tak juz trzecia i czwarta noc- beda za nami...
Chodzi mi pomysl po glowie, zeby zabrac Ciebie na te moja podroz z bardzo trudna misja....I juz wyobrazam sobie , jak mnie podtrzymujesz na duchu! Jestem pewna, rozweselisz Wszystkich swoim szczebiotem! zabawiala bedziesz malego Andrew, i tak nam zejdzie ten bardzo trudny czas! A szkoda, ze ludzie tak malo mowia o zaslugach Malych (cialem)-Wielkich(duchem) Dzieciach! To tyle na razie, moja Gwiazdeczko!
Do M***
Obiecalam Ci przez telefon, ze bede kazdy dzien zapisywala w pamietniku...
Otoz, gdy wrocilam do domu, w sypialni , na poduszce lezal Misiu przez Ciebie tam pozostawiony . O , jakze On mnie wzruszyl! Przytulilam sie do Niego, jakbym tulila sie do Ciebie , bo On jest czastka Twoja, dzieli Twoj zapach, pocalunki, przytulanie....I tak utkwilam w tej sypialni na cala reszte nocy, w krotkiej przerwie - przygarniajac pod swoja opieke Sandy. Tego wieczora zebralo sie tyle smutku we mnie... Smutno mi bylo tak, ze myslam, iz nie przezyje do rana, ze serce mi peknie ...Ciezki czas dla mnie, bo wszytskie sprawy zatoczyly krag nade mna i kazaly sie rozwiazac, a ja, wpadlam w ogolna niemoc, w ktorej trwalam do poznego popoludnia nastepnego dnia. Nie jest to stan, o ktory moge obwiniac kogokolwiek, no , moze poza swoja mala odpornoscia na. samo..zycie.
Wlasnie tak o Tobie rozwazalam cala noc, ktorej w zasadzie - nie przespalam ( nawet nie poszlam do pracy...) i upraszalam w swojej niemocy - Boga, by zeslal Ci dobrego Meza w przyszlosci, bo masz czastke mojej nad-wraliwosci, i juz widze, jak reagujesz na niesprawiedliwosc dnia codziennego.
Mam nadzieje , ze noc dobrze przespalas, wsrod radosci kolezanek i wrazen dnia wczorajszego!
Dzisiaj jest niedziela, i bardzo goracy dzien! Pewnie bylyscie na mszy polowej, i goraco Wam bylo w Waszych mundurkach, ale potem, kto wie? - moze byla kapiel w jeziorze, ktora tak kochasz! Jaki stroj kapielowy wlozylas? A czy zrobilas juz pierwsze zdjecia? Nie kazano mi dzwonic do Ciebie, bo tak ma byc lepiej dla nas obu...Hmmm...wiedza juz lepiej z doswiadczenia - taka mam nadzieje!
Dzisiaj tez wybrali nowego Prezydenta w Polsce...
Bede konczyla, bo wybieram sie z J. do kosciola, a On musi zjesc przed wyjsciem - a jakze !- rosol z ulubionym przez Ciebie - makaronem "Gosia"...Dobranoc!
P.S. Teraz dopiero widze, ile radosci wnosisz w nasze rodzinne zycie, wlasnie teraz, gdy jestes daleko....
Bywaja radosci!
Taka radoscia jest graduacja mojego Synka...