Więc tak, w tym tygodniu było gorzej, nie planowałam dobrze posiłków, działo się w robocie i moja dieta na tym ucierpiała (zjedzenie fastfoodow w liczbie mnogiej na przestrzeni tygodnia). Waga pokazała mi dzisiaj 84,80kg (0,15kg w górę). Mówić że nie jestem zadowolona to jak nie powiedzieć nic ;) Natomiast w tym tygodniu pilnowałam się z wodą i piłam jej zdecydowanie więcej niż zazwyczaj, więc niech to będzie sukces na ten tydzień :)
Niemniej na podstawie niepowodzeń w tym tygodniu widzę dokładnie jak ważne jest planowanie posiłków aby osiągnąć mój cel. Dodatkowo po prostu muszę się zmusić do chodzenia na siłownię, zawsze mi się nie chce, ale czuję że to jest kluczowy składnik mojej receptury na sukces. W tym tygodniu postaram się tam doczołgać chociaż raz, trzymajcie kciuki! :)
Nie wiem czy tylko ja tak mam, ale jak jem zgodnie z moją dietą to patrząc w lustro odbieram siebie jako wyglądającą lepiej, natomiast jak zjem jakieś fastfoody to od razu widzę siebie większą, taką jakby napuchniętą. Nie zdziwiłabym się gdyby rzeczywiście mój organizm średnio współgrał ze śmieciowym jedzeniem, jednak są szanse że ten efekt też wyolbrzymiam ;)
Wydaje mi się że pisanie tego pamiętnika raz na tydzień to dobre wyzwanie, bo to jest taki trochę czas dla siebie, na przemyślenie co było dobrze, co źle, jak się z tym czuję i co bym chciała zmienić, a co ważniejsze jak tych zmian dokonać. Pisząc wyrażamy głośno nasze cele, a skoro tak to stają się one bardziej realne, tak realne że wystarczy po nie sięgnąć. Więc niech będzie, powiem to: w tym roku będę ważyć 50kg!
Niniejszym działam :)