Cześć dziewczyny,
pierwszy tydzień za mną. Nie powiem, że było łatwo. Najgorzej było jak chłopak otworzył paczkę nachosów i pachniało na całe mieszkanie a mi żołądek się dosłownie wyrywał do nich. Ma-sa-kra! Chłopak dostał zrypę, że mnie kusi i ustaliliśmy, że będzie narazie chrupał w ukryciu, żeby mnie wspierać xD Co jak co ale na niego zawsze mogę liczyć.
Okazji podczas tego tygodnia było mnóstwo, żeby nie trzymać się diety. Koleżanki z pracy urodziny i tort, którym się wszyscy zachwycali, odwiedziny rodzinki, brak czasu na zrobienie posiłku i tak tylko na każdym kroku ktoś kusił. Zjedz to, zjedz tamto, spróbuj tego i tamtego. A ja uprzejmie odmawiałam mówiąc, że przecież ja dopiero co przed chwilą się najadłam i nie dam rady albo że źle się czuje i po prostu nie chce. No i jakoś przetrwałam.
Jeśli chodzi o ćwiczenia to wyglądają one tak, że oglądam serial i chodzę na bieżni. W ciągu tego tygodnia niestety udało mi się to tylko 4 razy, ale myślę, że powoli będę z czasem aktywność zwiększać.
Teraz przyjaciółka moja z córeczką przeprowadziła się bliżej mnie do której mam 10km trasą rowerową więc myślę, że przeprosze się z moim rowerem i będę u nich częstym gościem:D
Powiem Wam szczerze, że NIGDY nie myślałam, że tak ciężko będzie wrócić do aktywności fizycznej. Serce chce więcej, a ciało i rozum mówią stop. Jeszcze niedawno biegałam co drugi dzień spore dystanse, a dziś? Dziś męczę się przy marszu przez godzinkę. Mimo to nie zamierzam się poddawać. Każdy początek jest ciężki, ale mówię wam ale i przede wszystkim sobie, że zawalczę o to co bylo!
Waga pokazała -3,2kg. Jest dobrze, idę po więcej:*