Kupiłam wczoraj 10 ciastek (im mniej, tym mniej zjem) na wagę, kruche z kawałkami czekolady. I milkę dark z migdałami. Wszystko leży w kuchni. Wczoraj po 19-stej przez głowę przemknęła mi myśl "muszę zjeść ciastko" - nawet nie spojrzałam na woreczek, zero myślenia. Wcześniej oczy chciały, język prawie w tyłek uciekł a tu nic. Zero.
Po 21 spotkał mnie zawód - ktoś wykupił moją "nagrodę"... Teraz albo wybiorę inny kolor albo inny model, trudno. Sama jestem sobie winna, za wolno gubiłam ostanie kg.
Miałam się nie ważyć codziennie, ale to jest jak nałóg. I tak od sobotniego ranka wczoraj było +0,2, dziś +0,3 i zaczynam się trochę podłamywać, chociaż wiem, że pewnie niepotrzebnie...
Wg fitatu niby od niedzieli mieszczę się w limicie kcal, ale traktuję to orientacyjnie, obiad u mamy wolę zawyżyć wagowo, tylko to co mam u siebie mogę zważyć.