Kończę ósmy/przedostatni tydzień insanity. Musiałam zamienić dziś dni- Max cardio z Max recovery, potrzebowałam tego, bo niestety, jestem przemęczona szczególnie, że bardzo ostro przycięłam węglowodany w diecie (dziś wieczorem niestety nadrobiłam, wprawdzie bezglutenowo, zdrowo, ale jednak o niewłaściwej porze i za dużo- idealna nie jestem i zdarzają mi się wpadki nie częściej niż 3 x w miesiącu, ale są).
Jednak niedoczynność tarczycy to nie jest taka prosta sprawa. Polecam książkę Dr Sandry Cabot na temat chorób tarczycy.
Samo leczenie nie załatwia sprawy, metabolizm wcale nie wraca na normalne tory, nie u każdego. U mnie nadal T4 nie konwertuje w T3 i mam niedobór. A endo powiedział, że T3 ma kluczowe znaczenie w mitochondrialnych przemianach energetycznych, i jak nie uda się nam go podwyższyć do granic normy, to marne szanse na schudnięcie.
Dr Cabot z kolei pisze o trudnościach z odchudzaniem pomimo wyrównanego stężenia hormonów. Zaleca wykluczyć z diety nie tylko gluten, ale resztę kasz i mąk bezglutenowych, warzywa skrobiowe gotowane, a opierać się na chudym białku, zdrowych tłuszczach (szczególnie na oleju kokosowym i kwasach omega 3) i surowych, gotowanych warzywach. Również zaleca ostrożnie z owocami- 1 porcję dziennie np. średnie jabłko- idealnie po treningu.
Czyli ogółem dieta jest podobna do którejś z faz Dukana- białko + warzywa, jednakże również zaleca unikanie nabiału, zwłaszcza od krów z chowu przemysłowego. To chyba jeszcze nie u nas. A zaleca uzupełnianie białka np. białkiem serwatkowym.
Dlatego jeszcze 2 mce karmienia piersią, odstawiam małą i kupuję BCAA, EAA i może jakieś WPC zamiast chudego twarogu i serków wiejskich, które stanowią jedyny nabiał, jaki spożywam i jaki w ogóle uznaję.
Innych serów i serków, jogurcików i deserków nie znam, nie jadam i uważam za syf.
Obecnie suplementacja to Olimp: Vitamin Mama, Chelaty Ca-D3, Mg-B6 i kwasy Omega-3.
Ryby to niestety syf, więc unikam. Rzadko zjadam łososia, ale nie mam dostępu do dzikiego, wszędzie tylko hodowlany. Podżeram również mężowi makrelę 1-2 x w miesiącu, jak kupi.
Czyli dużo o mojej diecie. Wszystko kontroluję w programie VidaOne Diet & Fitness oraz ostatnio wykupiłam licencję na Crosstrainer 7, ale niestety, program niedoskonały i co rusz piszę do amerykańskiego supportu maile z problemami i uwagami
, więc równolegle prowadzę 2 dzienniki w komputerze.
Crosstrainer ma pełno programów treningów siłowych, dlatego go wykupiłam. Poza tym szału nie ma.
Jakby nie było, jestem na finiszu insanity. Są drobne zmiany wizualne, drobna zmiana na wadze (nie wytrzymałam, zważyłam się wczoraj rano). Robię 3ci raz ten program i poprzednie kończyły się naprawdę rewelacyjnymi efektami i spadkami wagi o ok. 7 kg (forma na lato) i ładnym odtłuszczeniem. Tym razem jest to 1 kg i lekkie odtłuszczenie... Centymetry raczej też nie pospadały.
Może to efekt pociążowy. W sumie pojutrze minie 10 mcy od porodu.
Dieta jest jeszcze bardziej skrupulatna i trudniejsza, niż przed ciążą i jak byłam zdrowa, a jednak łatwo nie jest. Metabolizm mi zwolnił koszmarnie. Dawniej chudłam ok. kilograma tygodniowo na 1800 kcal, teraz na 1600 schudłam kilogram w 1,5 mca... Ostatnio jadłam ok. 1400 kcal i taka dieta zaczęła działać.
Ale przy moim trybie życia dziś skończyło się podwójną dzienną dawką kalorii, bo jestem wyczerpana.
Najśmieszniejsze, że się zarzynam treningami, mam 10 miesięczne dziecko, z którym muszę sie bawić, skakać, nosić na rękach, tańczyć z nią na rękach, chodzić na spacery (w moim wydaniu to zapieprz a nie spacer...), karmię piersią a i tak nie mogę schudnąć. To jest dopiero dowód na potęgę hormonów w regulacji metabolizmu.
Ale na pocieszenie jest efekt w postaci wzrostu siły mięśni brzucha i to bardzo, coraz lepiej idą mi pompki, ramiona i plecy się ładnie wyrzeźbiły (ale to akurat geny, zawsze miałam ładne szczupłe, umięśnione ramiona i plecy) i najważniejsze- tyłek się podniósł i to bardzo, jest na swoim miejscu wysoko i jest wąski- jak przed porodem- to jest mój największy sukces
(nie lubię piwa).
Za to uda paskudne, 59 cm w obwodzie było 8 tyg. temu, jeszcze nie mierzyłam, ale raczej nie będzie spadku, bo czuję po spodniach. Cellulit też nie znika. Cellulit to kwestia hormonów i budowy tkanki łącznej kobiet a nie odżywiania, czy ćwiczeń. Czasami te 2 ostatnie czynniki mogą poprawić jakość skóry, ale nie liczyłabym na całkowite jego pozbycie się przy zaburzeniach hormonalnych nawet przy osiągnięciu idealnej wagi i wysokiej sprawności.
No nic...
Mam zamiar kupić oryginalny pakiet dvd Insanity, bo uważam, że tyle razy mi pomogli, że te 100 zł na allegro warto zapłacić. Karnet na siłownię na miesiąc jest droższy, a oni są ze mną od 3 lat...
02.12.2013 Zaczynam Body Beast. Jak się okaże wartościowy, również zakupię oryginał.
Program trwa 90 dni. Jeszcze nie zdecydowałam, czy nie zrobię hybrydy z insanity. Jakoś nie mogę się rozstać z tym programem, uwielbiam go i nienawidzę zarazem maxów.
Kolejny program to będzie prawdopodobnie Tapout XT, który już muszę kupić.
Następnie P90X, o ile będę miała możliwości sprzętowe, bo drążka w mieszkaniu na pewno nie zamontuję, ale można to załatwić inaczej.
Miałam wydać ok. tysiąca złotych na zimowe ciuchy do biegania, ale wydam część kasy na programy treningowe zdaje się... Nie jestem bogata, jestem po prostu rozrzutna i zakochana w sportach, szczególnie takich, gdzie psychika odgrywa szczególną rolę- trening mentalny (nie mylić z czary mary i new agem Chodakowskiej
, to dla początkujących).
Lubię sztuki walki, lubię twardych ludzi. Sama jestem wytrwała i systematyczna, dobrze zorganizowana, ale nie jestem na takim poziomie sprawności, jak Ci ludzie. Po prostu się nie poddaję i wyciskam z siebie ile wlezie
.
Zaczynałam ten typ treningów od Zuzki, potem porwałam się na insanity, no i trening siłowy, potem ZWOW, znów insanity, rolki, pływanie, trening siłowy w międzyczasie i ciąża...
Teraz odbudowałam sprawność i ją podnoszę cały czas.
Jestem samotnikiem, uwielbiam ćwiczyć sama, szczególnie w domu. Tak więc mam plany.
Jeśli nie zajdę w kolejną ciążę w przyszłym roku, to będę super fit mamą
Pozdrawiam wszystkich i do boju!!!