Jako dziecko byłam chorobliwie chuda. W przedszkolu nie chciałam nic jeść, pani na siłę próbowała mnie karmić. Nic mi nie smakowało. W domu również nie lubiłam niczego, co normalny człowiek powinien jeść, więc mama razem z babcią karmiły mnie czymkolwiek, co tylko mi zasmakowało. Na moje nieszczęście były to grube placki na zsiadłym mleku, paluszki rybne, frytki, chleb z Nutellą, słodycze. Do szkoły dostawałam Monte lub wafelki, w szkole dodatkowo kupowałam czipsy i inne słodkości. Moje popołudnia wyglądały tak, że po obiedzie (najczęściej placki) dostawałam od mamy całą torebkę ciastek, zasiadałam przed telewizorem i pochłaniając całą taką torebkę oglądałam kreskówki. W tym czasie zaczęłam dojrzewać i zjadać jeszcze więcej słodyczy, frytki stanowiły codzienność, tak samo jak kanapki z Nutellą, na którą z czasem dostałam uczulenia. Jadłam kanapki z pasztetem. Czasem zdarzało się coś "normalnego", lecz też wysokokalorycznego, jak schabowe z ziemniakami. W moim jadłospisie przeważały słodycze. Tak oto dotarłam do 62 kg, gdzie w wieku 14 lat wyglądałam jak 30-letnia kobieta (duże piersi). Wtedy wydawało mi się, że jestem gruba, teraz marzę o takiej wadze. W liceum ważyłam 65 kg max. Kiedy poszłam na studia łudziłam się, że schudnę, że nie będę tyle jeść, ale jakże się myliłam. Przez 4 lata przytyłam kolejne 10 kg i czuję, że robię się coraz grubsza. Czasem mam dobre dni, kiedy jem regularnie i w miarę zdrowo i niskokalorycznie, ale częściej wpadam w szał jedzenia, ciągle jestem głodna, czuję pustkę w żołądku, jem co popadnie, bo nie chce mi się nic przygotować. Piję alkohol. Zajadam słodycze, po których mam wysyp pryszczy. Polubiłam warzywa, ale po zjedzeniu ich ciągle mam ochotę na coś "dobrego". Jem w nocy, szczególnie u rodziców, bo przy współlokatorkach mi wstyd chodzić do lodówki. Moja mama też ma nadwagę i boli mnie to, że to ją muszę częściowo obwinić o swoje nawyki. Ona była kiedyś bardzo szczupła, nie wiem co się stało, ale zaczęła tyć chyba kiedy byłam w liceum. Zauważam podobieństwa w swoich i jej nawykach żywieniowych, jestem straszną hipokrytką zwracając jej uwagę, sama robiąc to samo. Dziś np. wpieprzyłam na raz paczkę Delicji, 5 ptasich mleczek i dużą porcję loda, który nawet mi nie smakował. Przegryzałam to parówką i kanapkami z szynką. Raz przez miesiąc byłam na diecie redukcyjnej i dawała ona efekty, ale zniechęciłam się, tęskniąc za niezdrowym jedzeniem. Teraz patrzę na otyłe osoby w telewizji i nie chcę tak wyglądać. Jadę z kilkorgiem znajomych na wycieczkę i okazuje się, że ja, jedna na pięć dziewczyn, jestem z nadwagą. Czuję się jak gówno, bo nie mam silnej woli, z tego żalu jem jeszcze więcej. Kiedy odczuwam silną chęć na coś słodkiego płaczę, bo wiem, że nie powinnam, a jednocześnie pragnę tego tak bardzo, że wariuję. To chyba tyle tytułem wstępu. Zobaczymy, jak pójdzie mi prowadzenie tego pamiętnika i zmiana nawyków (tak naprawdę nie chcę ich zmieniać. Chcę, żeby nie przynosiły negatywnych efektów.).
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.