dzień 9
OK.Jestem już po częściowych ćwiczeniach.Dzień 3 a6w -zaliczone;skakanka-narazie 1200,ale mam nadzieję dokończyć.Mam okropne zakwasy w łydkach a do tego dopadła mnie @,ale nie odpuszczę.Spacer tradycyjnie po młodego-do autobusu szkolnego mamy 1km i codziennie po niego chodzę.Mnie to dobrze zrobi,a jemu też się przyda trochę powietrza.Rano niestety jest już za zimno na takie spacery,więc musimy jeździć.Dieta jak dieta,nie liczę kalorii ale nie jest źle.
dień 8-wtorek
To moje pierwsze ważenie od początku diety.Jest-69,8-to wprawdzie niewiele mniej ,ale ten tydzień też nie należał do idealnych pod względem diety i ćwiczeń.No i znów wróciłam do 6 z przodu,mam nadzieję,że już na dobre.Wczoraj zaczęłam a6w,dziś też już zaliczone,do tego skakanka-1500 razy(mam taką z licznikiem-nie myślcie że liczyłam)i trochę ćwiczeń rozciągających.Musi mi chyba na dziś wystarczyć,ponieważ potem siadam ze starszym do nauki.Po wywiadówce jestem po prostu przerażona.Z czwórkowego ucznia spadł na 2 i 3,a skala ocen pokazuje,że jest po prostu leniuchem.A to 6 klasa.Muszę go dopilnować. Z młodszym z kolei nauka literek(ZERÓWKA),bo mu się wcale nie chce pisać.Ale tak już jest z dziećmi.Trzymajcie się! Do jutra.
dzień 7
Oj,ta moja kondycja.Nie wiedziałam,że z nią tak źle.Trochę dzisiaj już wypociłam.Wprawdzie nie wiem ile spaliłam,ale więcej niż 0.5godz na skakance.Tak jak napisałam wczoraj dziś zaczynam a6w-pokażę swojej drugiej połówce,że potrafię.
Niestety rowerka tymczasowo nie dostanę.Dzisiaj zadzwoniła siostra i powiedziała,że jej córa bierze się za ćwiczenia.Trudno ja jakoś dam radę bez niego,a jej to jest bardziej potrzebne.Muszę ją jakoś zmotywować do tych ćwiczeń bo rozmowy z rodzicami ponoć nic nie dają a tu proszę...usłyszała,że chcę ćwiczyć i ona od razu też.Może jak będzie widziała moje zawzięcie to ją też to zmotywuje.Tak więc kolejny cel przede mną -dać przykład siostrzenicy(no i szwagrowi przy okazji też).Hej-coraz więcej tych celi przede mną,a każdy z nich daje kopniaka.Oby tak dalej.A już jutro ważenie.
dzień 6
No tak-ta nieszczęsna niedziela.Z dietą tak sobie,natomiast ćwiczenia-porażka.Już się zdecydowałam zacząć a6w,kiedy zjawili się goście,a potem to ja musiałam jechać z synem do siostry,żeby mu kuzynka wytłumaczyła angielski.Jedynym plusem jest to,że chyba będę miała rowerek od szwagra(u nich stoi i tak bezużyteczny).Do tego uraził mnie mąż,bo powiedział,że i tak nie schudnę i zaczął się naśmiewać z mojej diety.Ja mu jeszcze pokażę!Zobaczy,że potrafię i dam rady.Jeszcze mnie będzie przepraszał za swoją niewierność.A tak naprawdę to mam dzisiaj jakiegoś doła.Od samego rana chodzę poddenerwowana i wszystko mnie wkurza.Nawet do dzieci nie miałam cierpliwości.Mam nadzieję,że jutro będzie lepiej.A jutro jeszcze wywiadówka.U młodszego już była,teraz czas na Damiana-6 klasa-może nie będzie najgorzej.Ej dość tego użalania się nad sobą.Teraz do łóżka a jutro do dzieła! PA WSZYSTKIM-TRZYMAJCIE SIĘ!
dzień 5
No cóż,trochę sobie dziś poleniuchowałam.Nie musiałam wstawać jak zwykle o 6.00 aby przygotować dzieci do szkoły.Młodszy przyszedł do nas rano i zażyczył sobie bajek,tak więc troszkę się poprzytulaliśmy.Miły jest taki rodzinny poranek.A potem rozdzwoniły się telefony,ponieważ u starszego w klasie dużo osób było chorych.Dieta?Jakoś tam leci.Nie obliczam kalori więc nie będę wpisywać co zjadłam,ale wydaje mi się,że powinno być dobrze.Tylko na obiad obiecałam wszystkim racuszki z jabłkami,więc muszę je zrobić.Pewno i ja skuszę się na jednego.Muszę chyba z tej racji zwiększyć trochę ilość ćwiczeń.Mam nadzieję,że uda mi się dłużej poćwiczyć.Pa,pa,pędzę do obiadku.
dzień 4
Dziewczyny, chyba też zacznę odliczać dni tak jak wy.Może to mnie jeszcze bardziej zmobilizuje do dietkowania.Na razie walczę z wilczym głodem tych paru pierwszych dni,ale mam nadzieję,że wkrótce to minie. Dzisiaj jeszcze bez ćwiczeń,muszę jeszcze jechać do sklepu a potem zabieram się za skakankę.Tak bym chciała kupić sobie przynajmniej steper,ale na razie to niemożliwe.
Dzisiaj owsianka,zaraz zjem jakiś jogurt,a obiad-jeszcze nie wiem.Muszę coś wymyślić.Dzieciaki w szkole do 15 więc mam trochę czasu.
skakanka
Wczoraj po kilkumiesięcznej przerwie wróciła do łask skakanka.Wprawdzie nie było tego wiele ale boję się zakwasów w łydkach.(oj pamiętam je jeszcze) W ubiegłym roku chodziłam jeszcze na aerobik,teraz niestety nie mam tej możliwości.Pozostają mi więc tylko ćwiczenia w domu.Jak na razie to chyba muszę się przyzwyczaić do zdecydowanie mniejszych porcji jedzenia,no i zero słodyczy.Potrafiłam to zrobić wtedy mam nadzieję,że i teraz jakoś pójdzie.
waga
Dziś wtorek więc będzie to dla mnie dzień ważenia.Na początek 70,5.Dziewczyny błagam o wsparcie bo bez tego jest naprawdę ciężko!
witam
Mam nadzieję,że was nie zanudzę sobą i swoimi wpisami.jestem taką małą pulchniutką babeczką ,która postanowiła coś z sobą wreszcie zrobić.Tamtej zimy udało mi się zrzucić 9 kilo,niestety na tym poprzestałam a latem 2 kilo wróciło.
Nie jestem z tego powodu zbyt szczęśliwa.Teraz biorę się w garść i wracam na ring.Kto zwycięży-to się okaże.Na razie czuję straszne ssanie,ale postanowiłam z obiadem czekać na dzieci(wracają ze szkoły o 15).Idę więc coś ugotować.