Kilka dni temu dowiedziałam się, że mój znajomy nie żyje. Wstrząsnęło to mną i nadal nie mogę się z tym pogodzić. Zginął w lipcu. To od niego wzięłam Józka, gdy wyjeżdżał do pracy za granicę. Pojechał po śmierć. Był dobrym człowiekiem. Kochał koty. Co jakiś czas wysyłałam mu zdjęcia Józka i pisałam co u niego słychać. W zeszłym roku go odwiedził. W tym roku nie zdążył. Był jeszcze taki młody. To niesprawiedliwe. Nie był wierzący ale i tak zapalę mu światełko we Wszystkich Świętych. Myślę, że przybyła mi kolejna życzliwa dusza po drugiej stronie. Myślę, że czuwa nad Józkiem, bo bardzo go kochał. Może i mnie czasem wspomoże. Kto wie...
Dziś wstałam dość wcześnie. Próżnować nie będę, bo mam do roboty horoskop i artykuł na portal z wróżbami. Powinnam też popisać na portalu z pożyczkami. Po południu będę czytać i działać w pracowni. Co do jedzenia to mam zgryz. Zaczęłam niby dietę, a jak policzyłam kalorię, które dziś zjem to wyszło 1800. Na pewno przy tej kaloryczności nie schudnę. Nie zdawałam sobie sprawy, że tyle kalorii ma quiche. Dość często ostatnio go robiłam i tyłam sobie coraz bardziej. Kaloryczności na dziś nie zmienię, bo Krzysiek by się wściekł, że plany posiłków zmieniam. On bardzo quiche lubi. Ja też. Jutro już będzie grzecznie. Planuję zrobić sos z cukinii do ziemniaków.