Informacje podstawowe
Płeć | Kobieta |
Wiek | 45 lat |
Miejscowość | Lublin |
Wzrost | 168 cm |
Masa ciała | 82.00 kg |
Cel | 65.00 kg |
BMI | 29.05 |
Stan cywilny | Zamężna |
Wykształcenie | Wyższe |
Aktywność zawodowa | Urlop wychowawczy |
Dzieci | Tak |
Opis użytkownika
Jestem osobą mocno chaotyczną :) od wielkiego zapału do bezdennej rozpaczy, od ultra zdrowego odżywiania do fastfoodów, od optymizmu do depresji, czarne albo białe... z rzeczy pośrednich uznaję kawę zabieloną :)
Mam dwóch synków z 2009 i 2013 roku. Obie ciąże były trudne, w obu przybrałam po około 25 kg.
Aktualnie czuję się źle, nie ogarniam nowego trybu życia. Jjestem na najlepszej drodze do przekazania złych wzorców dzieciom. Nie mam aktywnego wsparcia w próbach zmian czegokolwiek ze strony rodziny, okazjonalnie pojawia się aktywny opór, a przeważa bierne poddania moim eksperymentom.
Sukcesy i porażki w odchudzaniu
Dieta Montignaca w 2007 - wytrzymałam 3 miesiące, miałam problemy z regularnością posiłków, wszystkie wydawały mi się za małe, miałam problem by pić dostateczną ilość płynów, szybko zaczęłam oszukiwać, a następnie zarzuciłam dietę. Rezultat 4kg, utrzymał się kilka miesięcy.
Dieta Vitalia w 2008 - irytowały mnie ilości, nic mi nie smakowało, nie umiałam pić tyle płynów, za dużo oczekiwałam - że zadzieje się to samo.
Dieta Dukana - 2010 - nikomu nie polecam, w 4 miesiące męczarni schudłam 9 kg, mąż , który był ze mną na tej diecie schudł w tym samym czasie 23kg. Czułam się okropnie. Stabilizacji nie zrobiłam. Czułam, że organizm się buntuje.
2012 próba reformy żywienia rodzinnego, nie dieta a zdrowe odżywianie, uciągnęłam to sama (to znaczy nikt mnie nie wspierał, jeno bierne poddanie) 2 miesiące, potem zaszłam w drugą ciążę. W ciąży czułam się bardzo źle, jadłam cokolwiek i kiedykolwiek byle nie mieć mdłości.
2014 styczeń kolejna próba reformy żywienia rodzinnego, pociągnęłam to 3 tygodnie, potem zaczął się obłęd chorób, w którym we czwórkę zaliczyliśmy zapalenia oskrzeli, kilkukrotnych jelitówek, angin, zapaleń uszu, wycinań migdałka. Trwało to mniej lub bardziej parszywie przez 4 miesiące. Kompletna dezorganizacja żywienia i życia w ogólności.
Teraz zaczynam znowu, po cichutku, sama dla siebie, bez wielkiej motywacji, bez nadziei....chyba tylko żeby poczuć że zrobiłam wszystko co się dało.