Berlin mnie wymeczyl, zwlaszcza ta podroz pociagami...
wiec sie pierwszy raz w tym roku rozchorowalam i musialam wziac dwa dni chorobowego.
Ale, jako, ze "nie ma letko", to musialam przyjsc dzisiaj do roboty, bo jutro mamy wazny termin.
Mam wrazenie, ze zrobilam blad z tym ponownym kupieniem 5 mg leku. Waga no stoi. Nic mi od zeszlego tygodnia nie spadlo. Z grupy wiem, ze ta piatka to jest taka problematyczna. Tylko, ze kolejne dwie dawki kosztuja juz ponad 350€ / msc, wiec prawie 100€ wiecej. Tez nie czuje sie taka syta, jak wczesniej. Wedlug rozpiski powinno sie zwiekszac dawke co miesiac.
Ale jakby nie bylo, na diete dalej nie przeszlam.
Za to coca-coli do tej pory nie tknelam, I'm so proud of myself <3
Cola to byla moja zmora jako, ze nie pije kawy, pilam cole.
***
Wczoraj zostawilam tez Klare w domu, dzisiaj ja wyslalam do szkoly. Maja dzisiaj basen, napisalam jej zwolnienie, ale sie zaczelo, ze nikt jej do swietlicy nie pusci, ze to, ze tamto i wziela ostatecznie ze soba te rzeczy. Wyskoczyla jej jakas wysypka i ja podejrzewam, ze to od regularnego basenu. Nie tyle, ze chodzi, tylko ona uwaza, ze oni w ogole nie moga wziac prysznica po basenie, ani glowy umyc i wysuszyc. Wiec ma na udach cos takiego, jak liszaje, male poki co, ale sa. Ja tez takie mialam, jak w pewnym wieku chodzilam regularnie na basen - i chyba wlasnie w podobnym wieku do niej. Musze ich tam w szkole op., ale ten basen tez prowadza zewnetrzni trenerzy.
***
A ja wczoraj poszlam na moj drugi Aquafitness i bylo bardzo fajnie. Akurat prowadzil moj kolega, drugi siedzial w kantorku i sie smiali - "Ktory cie tu znowu wcisnal? Lista oczekiwan jest na 5 lat do przodu". Tzn. na pewno to musial byc ktorys z nich :P Mam recepte na 120 treningow, wiec przez kolejne 3 lata bede sobie smigac raz w tygodniu. Problematyczne jest tylko to, ze moglabym za mala doplata sobie zostac na basenie i plywac, tylko, ze Klara ma kucyki godzine pozniej, wiec nie ma opcji... wczoraj przeplynelam sobie na szybko kilka dlugosci, ale musze suszyc glowe, bo potem siedze w mrozie 1,5h w aucie i czekam, az skoncza sie kuce :D Chociaz wczoraj mieli nocny spacer z kucami po lesie, bo w koncu o 17 juz jest ciemno, wiec poszlam z nimi jeszcze nabic sobie kroki.
***
Szafa K, troche dalej, ale w kwestii przebrania i pozbycia sie jej rzeczy malo sie ruszylo. Kilka ciuchow zabrala sobie Niki. Duza torbe z Ikei mam odlozona, albo wystawie (na pewno nie), albo oddam kuzynowi dla jego corki, tylko, ze ich bede widziec gdzies na wiosne... Albo zawioze przyjaciolce w sumie do Jeleniej, wtedy bym sie najszybciej tego pozbyla :P
Z innymi rzeczami mam troche klopot, jak to wpakowac do szafy, w sumie to bym wszystko wyniosla na smieci, ale wiadomo, wszystko sie przyda. K byla w temacie bardziej bezwzgledna, wlasnie ona na raz wyrzucila 50% swojej szafy mowiac, ze tego nigdy wiecej nie zalozy ;D
***
Dawid zaczal praktyki w bardzo fajnym miejscu, naprawde dobrze trafil. I sie smiejemy, bo pracuje teraz z jakim architektem krajobrazu z Australii...a moja Hania, moja "przelozona", przeprowadzila sie tu w kwietniu po 10 latach pobytu w Australii, bo jej maz zostal profesorem od matmy na naszej uczelni. Wiec tak, niewiadomo czemu, ludzie z Australii przyjezdzaja na nasze zadupie :P
Tak czy siak, D zaczyna prace o 7 rano, a zeby dojechac, bierze autobus o 5:30, bo prace ma na drugim koncu swiata od nas. Uwaza, ze beda go chcieli po praktykach od razu, ale on jest zapisany na pol roku kursu jezykowego i ma go zrobic, bo mu leb ukrece.