Dieta, dieta, dieta..
na śniadanko kanapeczka + jabłko, na obiadek drób + ryż.. bez kolacji.
Czasami się zastanawiam jak to z tymi facetami jest, najpierw są później ich nie ma. Samemu ciężko żyć a z kimś? Trudniej... Co do mojej ostatniej opisywanej znajomości to myślę że to przelotne ;) Jednak zaczyna mi doskwierać samotność i zaczynam to odczuwać, przez co dieta jest też jako taka, nie dbam o godziny, co do jedzenia też różnie.
Jakieś rady co do motywacji?