Co mogę ze sobą zrobić? Podobno to zależy tylko ode mnie.
Czy wystarczy mi motywacji?
Czy wystarczy mi chęci?
Czy wystarczy mi siły?
Oby tak. Bo jak nie ja, to kto? Cel mam dosyć odległy, ale małymi kroczkami. Za 48 dni (20 grudnia) pierwsza ważniejsza impreza i zależy mi żeby do czasu tej imprezy coś się zmieniło. Ile jestem w stanie zmienić podczas pierwszego etapu przez te 48 dni wytrwałości - zobaczymy zdjęcia zrobiłam. Za 48 dni kolejna sesja zdjęciowa. Oby można było znaleźć różnice.
Czuję się dziś rewelacyjnie. Wczoraj jedzeniowo się pilnowałam, nawet prosto po pracy wskoczyłam na siłownie. Tylko 40 minut orbitreka, ale na więcej nie miałam czasu, obowiązki wzywały. Pranko, lekcje z dziećmi, obiadek na dziś + odrazu machnęłam 2 zupki i za pasteryzowałam na takie dni kiedy nie ma nic, są jak znalazł. Byłam padnięta ale i tak poszliśmy spać koło północy.
Doszliśmy do wniosku z mężem że każdemu z nas najlepiej chodzi się an siłownie z samego rana. Kiedyś to była moja pora, kiedy wszyscy w domu jeszcze spali, ale cóż nie będę świnia podzielę się tym bardziej że mój M raczej jest śpiochem więc jak wstał razem z budzikiem o 5:30 to wielki szacun i skrzydeł podcinać mu nie będę. Także wczoraj on dziś ja. 5:30 pobudka, myję tylko żeby i na siłownie. Zrobiłam dziś z rana trening siłowy, na górną partię ciała, plus brzuch i skończyłam na orbitreku. Zadowolona i pełna energii wróciłam do domku, pobudziłam wszystkich zapachem ciepłego pieczywa, szybki prysznic, śniadanie dla rodzinki i do pracy. Niestety po takiej siłowni z rana to potem muszę się bardzo gonić ale trudno to jest tego warte, poza tym popołudniem i an siłowni jest dużo ludzi i ja już nie mam takiej energii.
Dziś moja starsza córcia obchodzi 12 urodzinki. A ja obiecałam sobie bez słodkiego, bez mojej ukochanej kawki. Będę dziś tylko towarzyszem i nie mam zamiaru się łamać.
Trzymajcie się cieplutko i nie poddawajcie. Walczymy o lepsze wersje siebie.
J.