28 stycznia 2014, 10:19
Jestem w końcówce 36 tyg ale już od dłuższego czasu zastanawiam się jak to będzie z porodem...W kwestii ,,towarzystwa". Mąż nie jest przekonany co do tego żeby być przy mnie,boi się krwi itp,ja go nie naciskam ale chyba chciałabym żeby był przy mnie. Innej osoby nie mam ew,bo mieszkamy za granicą i nie mam tu nikogo poza nim. Jakie są wasze doświadczenia?? Może są tu też mamy z Ie,które mogę się wypowiedzieć bo pewnie jest trochę inaczej niż w Pl?
28 stycznia 2014, 10:23
Mąż powinien być w 100% pewien. Inaczej bez sensu, żeby tam był. Nie pomoże Ci. A może się zdarzyć, że będzie miał traumę i potem problem, żeby się z Tobą kochać.
Na Twoim miejscu rodziłabym sama, ew. w towarzystwie położnej. Chyba, że mąż sam się zdecyduje to ok.
- Dołączył: 2011-09-08
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 27068
28 stycznia 2014, 10:26
nie musi przecież w ogóle " tam " zaglądać. mój najpierw prawie zrobił dziurę w podłodze z nerwów, a później tylko stał koło mojej głowy i trzymał mnie za rękę. nie zaglądał i wszystko było w porządku :) pępowinę przeciął również bez " rzucania" okiem.
tylko on od początku był pewny, że ze mną będzie... podejrzewam, że jak już się akcja zacznie, to Twój odruchowo będzie przy Tobie - samiec w końcu musi bronić potomstwa i partnerki " jakby co " ;)
edit. przeszłam 2 porody : pierwszy - rodziłam sama, drugi - z mężem.... samotny poród był dla mnie wręcz traumą.
Edytowany przez Matyliano 28 stycznia 2014, 10:27
- Dołączył: 2013-10-13
- Miasto: oświęcim
- Liczba postów: 437
28 stycznia 2014, 10:29
Ja rodziłam z mężem pomimo jego (na początku) dużych oporów. I nie ma czegoś takiego, że nie chciał się ze mną kochać i takie tam TO BZDURA. Facet dojrzały chyba wie, że poród to coś pięknego i naturalnego. Mi potem bardzo dziękował, że namówiłam go żeby ze mną poszedł. Przeciął pępowinę i dostał małego na ręce zaraz po mnie. Nie przesadzajmy też z tą krwią bo nikt facetowi nie każe zaglądać Ci między nogi jak nie chce wystarczy że trzyma cię za rękę, podaje wodę, spaceruje z Tobą. Ja rodziłam bardzo długo i cieszę się że on tam był bo inaczej chyba bym umarła :) Czasem jest tak, że poród następuje tak szybko, że nawet nie zdąży się do niego facet przygotować ma maleństwo wyskoczy :) Idź mężczyzną a potem on będzie dumny z tego i będzie się chwalił kolegom jaki on to twardziel był :D Myślę też , że to bardzo działa na facetów w sensie takiego późniejszego zaangażowania w opiekę nad maleństwem . Powodzenia!!!!
- Dołączył: 2009-06-23
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 3422
28 stycznia 2014, 10:31
Mój nie był pewny czy chce być przy porodzie, też obawiał się widoku krwi (akurat krwi nie jest dużo), Teraz nie wyobraża sobie, że mogło go nie być. Przy drugim porodzie nawet nie było opcji, żeby bez niego.
- Dołączył: 2009-05-18
- Miasto: Rajskie Wyspy
- Liczba postów: 88349
28 stycznia 2014, 10:34
Matyliano napisał(a):
nie musi przecież w ogóle " tam " zaglądać. mój najpierw prawie zrobił dziurę w podłodze z nerwów, a później tylko stał koło mojej głowy i trzymał mnie za rękę. nie zaglądał i wszystko było w porządku :) pępowinę przeciął również bez " rzucania" okiem.tylko on od początku był pewny, że ze mną będzie... podejrzewam, że jak już się akcja zacznie, to Twój odruchowo będzie przy Tobie - samiec w końcu musi bronić potomstwa i partnerki " jakby co " ;)edit. przeszłam 2 porody : pierwszy - rodziłam sama, drugi - z mężem.... samotny poród był dla mnie wręcz traumą.
Uzyje tego argumentu przy moim, jak kiedys zajde. Moj twierdzi, ze wystarczy mi jego obecnosc na korytarzu, a ja jestem zdania, ze jest to takie przezycie dla kobiety- i w kwestii bolu i w ogole, ze powinien jak najbardziej ja wspierac. Ale faceci sa delikatniejsi pod tym wzgledem niestety, czasem trzeba zrozumiec, ze maja za slabe nerwy dla takich akcji.
- Dołączył: 2012-09-23
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 5923
28 stycznia 2014, 10:37
Ja nie rozumiem...to dla faceta poród może być trauma i lepiej go chronić jak małe dziecko, a kobieta musi przez to przechodzić...w dodatku sama? Uważam, ze facet który odmawia towarzyszenia przy porodzie SWOJEGO DZIECKA jest zwyczajnym tchórzem i maminsynkiem. Dorosły facet boi się krwi i uczestnictwa w narodzinach swojego dziecka...czyli co? Jego rola kończy się zapłodnieniu? Wiadomo, nikogo nie nie zmusimy, jeśli się uprze, ale to tylko o nim świadczy...
Do autorki: Ja rodziłam w UK. Mąż był ze mną i dzięki mu za to. W niczym mi nie pomógł, ale jego obecność tam przy mnie dawała mi poczucie bezpieczeństwa. To on pierwszy zobaczył nasza córeczkę i jest z tego powodu niezmiernie szczęśliwy. Położna wpadała i wypadała, ale cały czas towarzyszyła mi studentka i jej pomoc była nieoceniona.
28 stycznia 2014, 10:41
oczywiście nawet nie chciałabym żeby mi zaglądał w krocze,chodzi mi o jakieś trzymanie za rękę itp,podanie wody...zmuszać go nie będę na pewno,nie chcę żeby personel musiał zajmować się nim zamiast mną jak padnie na podłogę i sobie coś rozbije
- Dołączył: 2013-10-13
- Miasto: oświęcim
- Liczba postów: 437
28 stycznia 2014, 10:47
julita78 napisał(a):
oczywiście nawet nie chciałabym żeby mi zaglądał w krocze,chodzi mi o jakieś trzymanie za rękę itp,podanie wody...zmuszać go nie będę na pewno,nie chcę żeby personel musiał zajmować się nim zamiast mną jak padnie na podłogę i sobie coś rozbije
Nie zmuszaj go ale podejdź sposobem :) na spokojnie wytłumacz mu, że nie wyobrażasz sobie tak pięknej chwili bez niego, że jest to dla Ciebie bardzo ważne żeby był. I naprawdę nie dzieją się tam żadne krwawe sprawy, dopiero potem jak już dziecko jest na świecie i jego już nie ma no to jest gorzej bo muszą Cię "wyczyścić". :)
- Dołączył: 2013-03-06
- Miasto: Częstochowa
- Liczba postów: 25973
28 stycznia 2014, 10:49
juz sie zaczyna nagonka bo facet powiedzial wlasne zdanie. a boze, niech tam bedzie a potem nie zblizy sie do zony, lepsza kochanka bo wyslucha i zrozumie